piątek, 21 maja 2010

Modlitwa

Chcąc przybliżyć się do Boga, chcąc być lepszym, chcąc żyć w uświęceniu wykonujemy pewne „ćwiczenia” duchowe. W szeregu takich ćwiczeń, obok postu i słuchania Słowa, stoi modlitwa. Przez długi czas mojego chodzenia za Bogiem, mocno akcentowałem te formy pobożności i uznawałem je jako środki do uświęcenia. Dziś jednak uznaję, że to wszystko jest cieniem wobec doniosłości Chwały Jezusa Chrystusa. Jedynym moim źródłem uświęcenia jest Jezus Chrystus! W Nim znajduję wszystko czego mi potrzeba, w Nim jest moc do zwycięskiego życia, w Nim jest nadzieja.
Nigdy nie będę kwestionował znaczenia modlitwy w życiu chrześcijan, ale teraz wiem, że prawdziwa modlitwa jest wynikiem życia w Chrystusie, a nie na odwrót. Ta subtelna różnica wpływa na jakość modlitwy. Wiedząc, że On jest wszystkim, swoją modlitwą wyrażam tylko zależność od Niego. Modlitwa już nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem, ale jest przywilejem obcowania z Bogiem. Nawet modląc się do Niego jestem zależny od Ducha Bożego, gdyż czasami nie wiem jak i o co się modlić i wtedy Duch mnie prowadzi. Chwała Bogu, za to że dał tak wspaniałą możliwość obcowania z Nim.
Niekiedy jednak nie chcę mi się modlić, wtedy zdaję sobie sprawę, że jest to grzechem, gdyż kim ja jestem żeby móc mówić, iż nie chce mi się spotkać ze Świętym Bogiem? Jeszcze gorsze jest to kiedy zasłaniam się swoją ludzka słabością, albo ciężkim dniem. Daję wtedy poznać po sobie, że tak naprawdę jeszcze nie wiem kim jest Bóg. Podkreślę to i powtórzę raz jeszcze, kim jestem by mówić: nie chce mi się dziś spotkać z Bogiem...
Boże zanurz mnie w Sobie, napełnij mnie Duchem modlitwy, napełnij moje serce i usta miłosnym wyznaniem. Bądź uwielbiony...

Brak komentarzy: