czwartek, 21 października 2010

Łaska

Poszedłem w modlitwie do Getsemani. Stojąc pośród gąszczu oliwnych drzewek zauważyłem Jego. Klęczał i wołał do Ojca. Podszedłem i położyłem dłoń na Jego plecach mówiąc: Panie nie jestem godzien, abyś za mnie cierpiał. Odejdź ja poniosę karę za siebie. On zwrócił ku mnie swoją twarz i powiedział: przyglądaj się Piotrze. I widziałem Jego zatroskane oblicze czując, że ogląda teraz tych, za których przyszło mu cierpieć. Widziałem pot i krople krwi, widziałem drogę, a na końcu włócznie, która przeszywał Jego bok. I zrozumiałem czym jest Łaska. Wiedziałem, że nie zasłużyłem na takie poświęcenie, a jednak On, to dla mnie zrobił. Zasłużyłem na śmierć, a On ofiarował mi życie. Nic nie mogłem uczynić dla swojego zbawienia. To wszystko dostałem darmo. Teraz pojmując dzieło miłości i łaski chcę żyć godnie, by nieść chwałę Świętemu Bogu. Chwała Jezusowi!

wtorek, 5 października 2010

Owoce

Ostatnio rozmyślam nad pysznym tematem:) Owoce. I choć nie chodzi mi o te do jedzenia, to z pewnością te, które są tematem moich rozważań są równie przyjemne. Owoc Ducha, bo o nim mowa, jest najprzyjemniejszym owocem jaki rodzony jest w tym świecie. Zastanawianie się nad tematem skłoniło mnie do przyjrzenia się bacznie przedmiotowi. W tym celu porównałem tekst Biblii Tysiąclecia wyd. VI i Biblii Warszawskiej. Ku mojemu zdziwieniu pierwsza z nich pisząc "owoc ducha" używa małej litery w słowie "ducha", drugi przekład natomiast wielkiej litery(Gal 5,22). Dokładnie nie wiem z czego to wynika. Przychodzą mi jednak do głowy pewne spostrzeżenia. Mianowicie, przekład Warszawski z całą pewnością pisząc "owoce Ducha" ma na myśli owoce Boga zrodzone w nas. Zgadzało by się to z innymi fragmentami Pisma, które mówią, że ci których Duch Św. prowadzi są prawdziwie dziećmi Bożymi: Rz.8,11 A jeżeli mieszka w was Duch tego, który Jezusa wskrzesił z martwych... Rz. 8.14 Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Biorąc pod uwagę inne fragmenty Pisma, które mówią, że człowiek nie jest zdolny do czynienia dobra, uważam, że prawdziwy owoc, który może się podobać Bogu jest wynikiem działania Ducha Świętego. To Duch uzdalnia, daje chcenie i wykonanie. 
Ludzie często wyobrażają sobie, że zadowolą Boga swoim postępowaniem. Tymczasem Boga nie zadowoli tysiąc dobrych uczynków, które będą jak splugawiona szata. Boga zadowala i całkowicie satysfakcjonuje Ofiara Jezusa uczyniona 2000 lat temu. Człowiek wyobraża sobie, że siląc się zaskarbi sobie przychylność Najwyższego. Tymczasem przychylność mamy jedynie w Jezusie. Tysiącem dobrych uczynków nie wyprodukujesz Ducha. Ale Duch może wyprodukować Owoc w postaci tysiąca dobrych uczynków. Zabiegajmy zatem o Ducha w nas. Byśmy nie musieli wieść mozolnego boju na próżno. Bóg zapowiedział przez proroków, że da swojego Ducha do serc, że stworzy serca czyste i mięsiste, tętniące życiem dla Niego. Dzieje się to za sprawą Ducha. Nie kwestionuje wartości życia godnego, moralnego i sprawiedliwego, jednak jeśli jest ono powodem do samousprawiedliwienia się, to człowiek taki jest w pułapce. Życzę sobie i każdemu pokoju i radości płynącej od Ducha Świętego.

poniedziałek, 6 września 2010

Iść prosto

Człowiek postanawia iść prosto, a tymczasem z różnych stron atakują pokusy z którymi najwięcej ma się problemów. Rozwiązaniem jest zwrócić swój wzrok na Jezusa! Pasterz prowadzący swoje owce wie dokąd je zaprowadzić i wcale nie musi im tłumaczyć dokąd i którędy będzie szedł. Jednak owca na drodze swojej wędrówki może zauważyć kępkę trawy i wyda jej się to najlepszym z możliwych wariantów. Odwraca zatem wzrok od pasterza i skuszona świeżą zielenią odchodzi by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Pasterz wie jednak, że jest to niczym w porównaniu z bujnym pastwiskiem czekającym tuż za wzgórzem, gdzie nie sięga wzrok owcy. Odłączona od stada owca staje się łatwym łupem dla drapieżników. Tak samo jest z człowiekiem! Gdybyśmy tylko bardziej potrafili ufać zbawcy; jak wiele przykrych rzeczy minęło by nas? 
Akurat dziś, kiedy tak bardzo zapragnąłem iść za Panem pojawiły się problemy w pracy, zewsząd znajomi ludzie proponowali rzeczy, których później bym żałował. Nawet we własnym domu znalazła się osoba, która nieświadomie próbowała odwieść mnie od drogi, proponując napicie się z nią alkoholu. Mocno sobie uświadamiam, że aby iść prosto trzeba stać dwoma nogami na drodze, tzn. definitywnie opowiedzieć się po stronie prawdy i kroczyć śladami Mistrza. Jak to mawiają "licho nie śpi" i tylko czeka kiedy nadarzy się okazja do podłożenia nogi. Lecz ucieczka moja jest w Bogu. Ps 62,8.

Duszpasterz

Popełniasz grzech, a on jakby czarna, mazista substancja przykleja się do twojej duszy i nie daje ci spokoju. Czujesz się nie w porządku. Najwyższy trybunał twojej duszy - sumienie -  mówi ci, że zrobiłeś coś, co jest niezgodne z Bożym porządkiem. Sumienie każe ci odwrócić się od nieprawości, a ty nie masz sił, bo czujesz się niegodny i brudny. W takim stanie możesz trwać i miast wrócić do Boga oddalasz się jeszcze bardziej. W końcu dochodzisz do przekonania, że skoro i tak jesteś brudny i potępiony, to możesz trwać w swoim upadku. Twój wewnętrzny głos wciąć woła, lecz ty coraz mniej zwracasz na niego uwagę, przyzwyczajasz się do obecnej sytuacji. 
 Bóg przewidział powyższy scenariusz i dlatego ustanowił urzędy w Kościele. Jedni są nauczycielami inni prorokami, jeszcze inni czynią cuda. Są też jednak osoby, które na celu mają zwrócisz szczególną uwagę na wzrost duchowy poszczególnych wiernych. Widząc sytuację, gdy człowiek upada i trudno mu się podnieść duszpasterz reaguje, jak gdyby twojej duszy zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo.
Przez trzy Niedziele z rzędu nie było mnie na nabożeństwie. Pastor zaniepokojony tym faktem postanowił spotkać się ze mną. Podczas rozmowy popłynęły gorzkie łzy rozpaczy z powodu stanu mojego ducha. Samo potępienie, które towarzyszyło mi przez ostatni czas było niemal nie do zniesienia. Dzięki wyznaniu grzechów i chęci powrotu do ojcowskiego serca Boga, znów mogę powiedzieć, że życie jest piękne! Mądry duszpasterz nie będzie chciał usprawiedliwić Twojego postępowania, lecz ukarze ci niszczącą moc grzechu oraz oczyszczającą moc Krwi Jezusa Chrystusa. Miłość Boga jest niepojęta a jego łaska trwa na wieki. Jeśli czytasz ten post a nie masz pokoju w sercu, z powodu stylu życia jaki prowadzisz, to zachęcam cię, abyś przyszedł do Tego, który umarł za ciebie. On naprawdę cię kocha bez względu na to, czy jeszcze w to wierzysz, czy nie!
Wczoraj byłem na nabożeństwie i zrozumiałem, że nie ma lepszego miejsca jak stać pośród ludu Bożego i z dziękczynieniem składać mu cześć za dary łaski, którymi obdarza.
Pozdrawiam wszystkich, którym zdarza się upaść. 
Ps. Pamiętaj, że On nie rzuci w ciebie kamieniem. Ew. J 8, 1 - 11

sobota, 7 sierpnia 2010



Urlop pozostawił po sobie ślad w postaci wyraźnych i jaskrawych wspomnień. Jednakże piękno południa Polski oraz wyjątkowi ludzie powoduje, że powrót do codzienności wydał mi się mało zachęcający. Ostatecznie jednak mogę stwierdzić, że kocham góry i będę do nich wracał.
 Co do mojej drogi do Boga, przyznam szczerze, że w ostatnim czasie nie było kolorowo, dlatego też nie pisałem. Urlop wiąże się z wieloma pokusami, które niestety w moim przypadku przemieniły się w grzech. Nie chodzi o to, by uzewnętrzniać się, ale o to by poddać refleksji miniony czas, wyciągnąć wnioski, powstać i dalej trwać. Łaska Boża jest na tyle wielka, że sięgnęła mnie, gdy leżałem i postawiła na nogi. Dziś wyczytałem u Salomona: Mów do mądrości: jesteś moją siostrą, a rozum nazwij przyjacielem. I choć kontekst jest taki, że Salomon przestrzega młodzieńca by nie wchodził na drogę kobiety cudzołożnej, to osobiście uważam, że tyczyć się to może każdej pokusy. W praktyce wygląda to tak, że gdy przychodzi pokusa nazywam mądrość siostrą, a więc odwołuje się do mądrości, zastanawiam się i zaraz wiem, że pokusa jest zła, a urzeczywistniona przyniesie przykre konsekwencje, jednak przede wszystkim grzech spowoduje, że zasmucę kochanego Ducha Świętego. Zatem zgodnie z rozumem - moim przyjacielem - odrzucam, to czego moja "siostra" mi nie radzi. Bogu niech będą dzięki za Jego wierność!

sobota, 26 czerwca 2010

Góry

Jadę w góry! Mam też nadzieje, że "do góry" :). W końcu urlop! Jadę wypoczywać i uczyć się na obozie misyjnym. Ciszę się, bo nie często mam okazje pobyć w górach. A przecież góry tak bardzo kojarzą się z wydarzeniami biblijnymi. 

sobota, 19 czerwca 2010

Wierzyć

Wyobraź sobie Abla, Henocha, Noego, Abrahama, Mojżesza i innych bogobojnych ludzi, którzy usłyszeliby wezwanie od samego Mesjasza mówiące: Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Wydaje mi się, a nawet jestem pewien, że ludzie Ci poszliby nie pytając o to, co będą z tego mieć. Zrobiliby to, aby zaspokoić wolę Świętego Pana. Dlatego też wymienieni zostali jako przykład do naśladowania. Bez wiary nie można podobać się Bogu - stwierdza autor Listu do Hebrajczyków. Czym zatem jest wiara? To pytanie zadaję czasami ludziom, aby dowiedzieć się od nich, jak to rozumieją. Odpowiedzi padają przeróżne. Sam jednak chcę wiedzieć jak wiara przejawiła się u postaci biblijnych. Dochodzę do przekonania, że bohaterowie wiary stali się nimi nie przez to, że tylko ufali, ale przez to, że za ufnością poszło działanie. Gdyby Noe dowiedział się, że będzie potop, który zniszczy całą ziemię, a sam pozostał by bezczynny, zginął by razem z resztą. Noe jednak działał wiedząc, że przez posłuszeństwo będzie wybawiony z fal potopu. Podobnie i my doskonale wiemy, że aby ludzie mogli się nawrócić muszą usłyszeć, a jak mają usłyszeć jeśli nie ma tego, który by zwiastował. Przez wiarę zatem chcę być posłuszny Bogu, aby On wypełnił swoją wolę używając mnie jako narzędzie. Człowiek, który wątpi podobny jest do fali morskiej tu i tam miotanej. Jednego razu postanawia czynić wolę Boga, ale gdy przychodzi zniechęcenie porzuca to postanowienie albo odkłada na "dogodniejszy" moment. Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma(Jk.1,7) Bóg w swojej łaskawości upomina mnie, gdyż widzę siebie często jako człowieka małej wiary. On jednak przychodzi z pomocą i pozwala dojrzeć przyczyny moich słabości. Bogu niech będą dzięki za Jego Słowo.

czwartek, 17 czerwca 2010

Prowadzony przez Ducha

Jako lider grupy domowej każdej środy prowadzę spotkania u mnie w mieszkaniu. Wczorajszego jednak dnia podczas porannej modlitwy odczułem, że spotkanie powinno odbyć się w budynku zborowym. W związku z tym zadzwoniłem do pastora i zapytałem co o tym myśli. Pomysłowi wyraził aprobatę, zatem zaprosiłem ludzi tym razem do zboru. Okazało się, że oprócz mnie była jeszcze tylko jedna osoba. Mimo to z entuzjazmem przystąpiliśmy do rozważań zaplanowanego tematu. Wtem odezwał się dzwonek od drzwi. A ponieważ było już prawie godzinę po umówionym czasie rozpoczęcia, wywołało to u nas zdziwienie. Okazało się, że do drzwi pukało dwóch młodych ludzi, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o kościele. Zaprosiłem chłopaków do środka na herbatę, po czym zacząłem wyjaśniać kim jesteśmy i w co wierzymy. Z rozmowy dowiedziałem się, że chłopcy uważają się za zbawionych ponieważ modlą się i chodzą do kościoła. Wyjaśniłem im, że przez to jeszcze nikt zbawiony nie został. Opowiedziałem młodzieńcom o obrzydliwości grzechu, o niewystarczalności dobrych uczynków i ratunku w Jezusie Chrystusie. Zwiastowana Ewangelia dotarła do samych serc słuchaczy dlatego na pytanie czy chcieli by rozpocząć życie z Jezusem odpowiedzieli, że TAK.:)
Czego się nauczyłem z tej lekcji? mianowicie tego, że ufając Bogu i będąc posłuszny Jego prowadzeniu On sam troszczy się o zbawienie innych. Oczywiście to nie zwalnia mnie z podejmowania wysiłku, by ratować zgubione dusze. Jednak teraz wiem, że nie przez siłę i nie przez moc, lecz przez Ducha mówi Pan.
Chwała Jezusowi!

wtorek, 15 czerwca 2010

Sługa sprawiedliwości

Słowo sługa nie kojarzy nam się najlepiej, jednak jest to słowo użyte wobec chrześcijan. Z jednej strony powołani jesteśmy do chwalebnej wolności, a z drugiej strony nazywa nas się niewolnikami! Jak pojąć ten paradoks? Szukając odpowiedzi w Piśmie Świętym dotarłem do słów Pawła w Liście do Rzymian. Paweł zdaje się przychodzi z pomocą tym, którzy nie do końca wiedzą, jak mają żyć po staniu się naśladowcami Chrystusa. W szóstym rozdziale tego listu Paweł mówi: Uwolnieni od grzechu staliście się sługami sprawiedliwości. A więc człowiek staje się wolny od ciężaru grzechu i nareszcie doświadcza chwalebnej wolności. Chrystus za wszystko zapłacił. Popełnione w przeszłości grzechy już nie wiążą człowieka. Ciężar wykroczeń zostaje zdjęty z obciążonych ramion grzesznika. Człowiek pod przykryciem krwi Baranka staje się wolny od kary za grzech. Przechodzi ze śmierci do życia! Wszystko darmo z łaski miłosiernego Boga! Paweł pyta: czy możemy zatem dalej grzeszyć, skoro krew Chrystusa przykryła wszystkie nasze grzechy? Przenigdy! pada odpowiedź apostoła. Prawdziwa wolność i jedyna wolność jakiej człowiek może doświadczyć to pojednanie z Bogiem. Człowiek został stworzony przez Boga i powołany do relacji z Nim. Tylko w relacji ze Stworzycielem człowiek jest prawdziwie wolny. Wszystko inne to iluzja. Bóg jest absolutnie mądry i troszczy się o człowieka. Znajomość Jego woli daje człowiekowi pewność tego, że wszystko czego Bóg chce od człowieka jest absolutnie dobre. Stąd posłuszeństwo Jego prawu przynosi mi radość i pewność tego, że nie oddalę się od Niego i pozostanę zależny od źródła mojej wolności. Tylko przez Jezusa mogę wrócić do relacji z Bogiem, dlatego też chcę być posłuszny Jezusowi we wszystkim. Moje posłuszeństwo przeradza się w służbę, ale jest to najmilsza służba do jakiej człowiek może być powołany.

poniedziałek, 31 maja 2010

Ciekawa historia

Słyszałem ostatnio ciekawą historię. Pewien działacz chrześcijańskiej fundacji na rzecz mniejszości narodowych wiózł Indianina przez Nowy Jork. Nagle ten Indianin powiedział:  słyszałem świerszcza. 
Chrześcijanin odpowiedział: to niemożliwe! jesteśmy w wielkim mieście, wokoło tylko beton i asfalt. Czerwonoskóry odparł - zatrzymaj samochód, to ci udowodnię.
Zatrzymali samochód a Indianin, jak gdyby w transie, ruszył przed siebie. Dotarł do małego skrawka zieleni, wskazał na niewielką dziurkę w ziemi i powiedział - oto norka świerszcza.
Oszołomiony działacz fundacji wypytywał: jakim cudem udało Ci się odnaleźć tego owada?
Indianin wyjął z kieszeni monetę i podczas nieuwagi towarzysza wyrzucił ją za siebie. Dźwięk monety spowodował, że mężczyzna odwrócił się i rzekł do Indianina: słyszałem upadającą monetę.
Indianin powiedział: to ja rzuciłem tą monetę. Wiedziałem, że zareagujesz na jej dźwięk. Widzisz - powiedział - ja przez całe życie obcowałem z przyrodą, a ty gonisz za pieniędzmi. 
Ta krótka historia uświadomiła mi, że w niedostatecznym stopniu wsłuchuję się w głos mojego Pana. Za mało w moim życiu nadstawiania ucha na cichy szept Ducha Świętego. Po raz kolejny dotarło do mnie, że aby rozróżnić głos Boga od innych głosów, muszę znać Jego Słowo. Pewien kaznodzieja mawiał: chcę by moje serce było jak gąbka. Chcę, aby było ono tak nasączone Słowem Bożym, by w momencie jakiegokolwiek ucisku wypłynęła z niego Woda Życia...
.

dzień lewej nogi

Wczoraj wieczorem zrobiłem w piekarniku pyszne zapiekanki. Objadłem się nimi do granic przyzwoitości i z pełnym żołądkiem poszedłem spać. W nocy śniły mi się dziwaczne rzeczy, niemal koszmary. Rano wstałem zmęczony; za oknem padał deszcz, a na domiar złego dziś poniedziałek. Fatalne samopoczucie sprawiło, że nie chciało mi się podnieść z łóżka. W takim nastroju na życie można spojrzeć w kolorach, jak za oknem, ale można też przyjść do Ojca, który nieustannie świeci tym samym blaskiem, wciąż kocha i chce błogosławić swoim dzieciom:) Oto dwie drogi przede mną: jedna w cieniu mojego samopoczucia, a druga w blasku świętości Bożej. Wybieram tą drugą i z uśmiechem, ku Bożej Chwale, pragnę podjąć wyzwanie pełnienia Bożej woli :D.

piątek, 28 maja 2010

niespodziewane odwiedziny:)


Dziś około południa nieoczekiwanie odwiedziły mnie dwie panie, które na wstępie rozmowy zadały mi pytanie: czy Bóg troszczy się o nas? Oczywiście odpowiedziałem i zacząłem rozmawiać z owymi niewiastami. Po chwili kobiety zaznaczyły, że tkwi we mnie potencjał do bycia dobrym Świadkiem Jehowy. Dodały również, że z rozmowy wynika, iż znam Pismo Święte i na pewno szukam Boga. Następnie zadały mi pytanie: czy uważa pan, że nasza obecność jest wynikiem prowadzenia Jehowy? Odpowiedziałem: oczywiście mają panie racje. 5 min. przed przyjściem Pań, rozważałem Pismo Święte a moje oczy przykuł fragment z II Listu Św. Piotra: Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje. Po czym dodałem, że Bóg przestrzegł mnie przed wizytą niespodziewanych gości. Panie nie zostały zniechęcone więc rozmawialiśmy dalej.
Postanowiłem sam zadać pytanie: czy uważają panie, że Jehowie należy się chwała? padła odpowiedź twierdząca. A czy uważają panie, że Jehowie należy się cześć? padła ta sama odpowiedź. A czy uważają panie, że Jehowie należy się uwielbienie? kobiety zdecydowanie odpowiedziały, że TAK.
Zadałem następnie pytanie: W księdze Izajasz napisane jest: ...Ja jestem Bogiem i nie ma innego. Przysiągłem na siebie, z moich ust wyszła prawda, słowo niezmienne, że przede mną będzie się zginać wszelkie kolano, będzie przysięgał wszelki język. A w Liście do Filipian Paweł piszę, że: na imię Jezusa zegnie się wszelkie kolano i na niebie i na ziemi, i pod ziemią. I aby wszelki język wyznawał, że Jezus jest Panem ku chwale Boga Ojca - czy z tego wynika, że Paweł bluźnił? Dodałem też: na czyje Imię zegnie się wasze kolano?
Rozmawialiśmy jeszcze o osobowych cechach Ducha Świętego jak np.: Duch pociesza, że Ducha można zasmucić, że Duch działa jak chce, że Duch prowadzi, przeszkadza w planach, napełnia mądrością. Te wszystkie cechy są właściwe OSOBIE a nie "czynnej mocy", jak Ducha nazywają Świadkowie. Niestety wszystkie moje argumenty zostały skwitowane stwierdzeniem, że opieram się na ludzkiej nauce a nie na Piśmie Świętym i poradziły mi panie, bym starał się być bardziej niezależnym w myśleniu...
Po rozmowie panie zapytały, czy mogą przyjść jeszcze raz, tym razem jednak z mężczyzną, abyśmy mogli sobie porozmawiać jak mężczyźni, nie czując skrępowania przed sobą. Odparłem, że bardzo chętnie porozmawiam. A na sam koniec poprosiłem o imiona tych pań i obiecałem, że pomodlę się do Boga by Chrystus - nadzieja chwały - stał się dla nich wszystkim!

poniedziałek, 24 maja 2010

Baranek


W Starym Testamencie znajdujemy bardzo plastyczne opisy tego jak wyglądał przybytek, jak wyglądały szaty kapłanów, jak wyglądały naczynia świątynne oraz jak wyglądało składanie ofiary. Bóg w swojej łasce pozwala oglądać nam starożytny kult. Dzisiaj wstrząśnięty zostałem obrazem tego jak składana była ofiara przez Aarona i jego synów. Musieli oni położyć ręce na baranka bez skazy, po czym Mojżesz zarżnął go. Aaron i jego synowie spoglądali na smutne oczy baranka, który był zarzynany w ich obecności. Rozlana krew oczyszczała ich z popełnionych win. Wyobraziłem sobie Baranka Bożego, który zabity został z powodu moich grzechów. Tylko krew Baranka Bożego przelana raz na zawsze powoduje, że jestem czysty. Pisząc te słowa jest mi bardzo przykro z powodu grzechu popełnionego przeze mnie. Mam świadomość, że ilekroć grzeszę, to tak jakbym zadawał dodatkowy cios Temu, który został odrzucony. Panie Jezu daj mi świadomość obrzydliwości nawet najmniejszego grzechu. Spraw bym zdawał sobie sprawę, że każdy grzech jest buntem przeciw Tobie, przeciw Twojemu Świętemu charakterowi, i każdy grzech jest tak okropny, że w ST musiała być składana ofiara, a w NT Ty sam stałeś się ofiarą bym ja mógł żyć.

niedziela, 23 maja 2010

dzielenie się!

Postanowiłem dzielić się wiarą w Jezusa z innymi. W tym celu poprosiłem przyjaciela, aby mi towarzyszył. Mój umiłowany brat z entuzjazmem odparł, że również czuje potrzebę opowiadania innym prawdę Ewangelii. Wyruszyliśmy więc do miasta pełni zapału i nadziei, że przyniesiemy Bogu chwałę. Chcąc być szczerymi pytaliśmy się napotkanych ludzi, czy nie zechcieli by porozmawiać z nami o Bogu. Okazało się, że nagle każdy ma wymówkę. Jedni wymawiali się brakiem czasu, inni brakiem zainteresowania tematem, jeszcze inni tym, że są za starzy albo za młodzi. Bezskutecznie szukaliśmy głodnych Słowa Bożego:(.
Dzięki Bogu jednak dzisiejsza wyprawa nauczyła mnie kilku rzeczy. Mianowicie, między innymi tego, że człowiek obawia się być skonfrontowany z prawdą Słowa Bożego. Przez całe życie budujemy swoje warownie i okopujemy się, żeby poczuć się odrobinę bezpieczniej. Stawiamy wieże światopoglądu które mają sprawić, że poczujemy komfort. A tymczasem podchodzi dwóch młodych ludzi i mówi, że nie wystarczy co niedziela chodzić do kościoła, czy raz na jakiś czas przystąpić do spowiedzi i komunii. W takiej chwili człowiek chce się ratować przed inwazją cudzych poglądów i ucieka bądź atakuje. Dziś przekonałem się o tym. Powiedz człowiekowi, że jeśli nie jest na nowo narodzony, to zmierza do piekła - a zyskasz wroga; albo zyskasz skruszonego, pozbawionego złudzeń człowieka, który pragnie, aby Bóg stał się dla niego wszystkim! Po drugie nauczyłem się tego, że nawet jeśli ludzie mówią: nie chcę Cię słuchać, to nie należy się poddawać. Nigdy nie byłem zwolennikiem inwazyjnego ewangelizowania. Do dziś! Przechodziłem obok ławki na której siedziały dwie kobiety w średnim wieku popalające papierosy. Zapytałem zatem: czy mógłbym opowiedzieć im co Jezus zrobił w moim życiu. Te kobiety spojrzały na mnie później na siebie i odrzekły że nie są zainteresowane. Na co ja odparłem: ale i tak paniom opowiem. Po czym zacząłem opowiadać jak sam paliłem papierochy przez kilka lat, i wielokrotnie próbowałem się pozbyć tego nałogu. Nie mogłem sobie z tym poradzić do chwili, gdy powierzyłem swoje życie Jezusowi. Zaciekawione kobiety chętnie wysłuchały świadectwa Bożego działania, a po skończonym dzieleniu się życzyliśmy paniom miłego dnia i błogosławieństwa Bożego. Nie wiem co dalej się z nimi działo, ale wiem, że ziarno prawdy zostało posiane.
Czuję się zachęcony do dalszych działań na niwie Pańskiej. O Panie naucz mnie śmiałego zwiastowania Ewangelii Jezusa Chrystusa.

piątek, 21 maja 2010

Modlitwa

Chcąc przybliżyć się do Boga, chcąc być lepszym, chcąc żyć w uświęceniu wykonujemy pewne „ćwiczenia” duchowe. W szeregu takich ćwiczeń, obok postu i słuchania Słowa, stoi modlitwa. Przez długi czas mojego chodzenia za Bogiem, mocno akcentowałem te formy pobożności i uznawałem je jako środki do uświęcenia. Dziś jednak uznaję, że to wszystko jest cieniem wobec doniosłości Chwały Jezusa Chrystusa. Jedynym moim źródłem uświęcenia jest Jezus Chrystus! W Nim znajduję wszystko czego mi potrzeba, w Nim jest moc do zwycięskiego życia, w Nim jest nadzieja.
Nigdy nie będę kwestionował znaczenia modlitwy w życiu chrześcijan, ale teraz wiem, że prawdziwa modlitwa jest wynikiem życia w Chrystusie, a nie na odwrót. Ta subtelna różnica wpływa na jakość modlitwy. Wiedząc, że On jest wszystkim, swoją modlitwą wyrażam tylko zależność od Niego. Modlitwa już nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem, ale jest przywilejem obcowania z Bogiem. Nawet modląc się do Niego jestem zależny od Ducha Bożego, gdyż czasami nie wiem jak i o co się modlić i wtedy Duch mnie prowadzi. Chwała Bogu, za to że dał tak wspaniałą możliwość obcowania z Nim.
Niekiedy jednak nie chcę mi się modlić, wtedy zdaję sobie sprawę, że jest to grzechem, gdyż kim ja jestem żeby móc mówić, iż nie chce mi się spotkać ze Świętym Bogiem? Jeszcze gorsze jest to kiedy zasłaniam się swoją ludzka słabością, albo ciężkim dniem. Daję wtedy poznać po sobie, że tak naprawdę jeszcze nie wiem kim jest Bóg. Podkreślę to i powtórzę raz jeszcze, kim jestem by mówić: nie chce mi się dziś spotkać z Bogiem...
Boże zanurz mnie w Sobie, napełnij mnie Duchem modlitwy, napełnij moje serce i usta miłosnym wyznaniem. Bądź uwielbiony...

poniedziałek, 17 maja 2010

Życie z Bogiem.

Życie z Bogiem, to nie tylko przestrzeganie zbioru reguł. Owszem, przykazania Jego są istotną częścią drogi mojego życia, lecz życie z Bogiem, to dla mnie relacja z kochanym Ojcem, to trwanie w uwielbieniu jego Chwały, to bycie zanurzonym w Chrystusie, to przyjaźń z Królem, to posłuszeństwo Świętemu Panu, to radość od Pocieszyciela. Życie z Bogiem wydawało mi się ciągłym zmaganiem z pokusami, ciągłym rygorem zakazów i nakazów, jarzmem, które wydaje się być za ciężkie. Tymczasem jednak, życie z Bogiem to radość i pokój w Duchu Świętym. Od kiedy On we mnie zamieszkał, Jego przykazania są dla mnie słodkie, a jedyna gorycz, to kiedy przestaję się Go słuchać. Życie z Bogiem to coś więcej niż pasja, to więcej niż hobby. Życie z Bogiem, to życie z Niego, przez Niego i dla Niego. Przywilejem jest żyć dla Niego, a nie dla siebie. To łaska móc z dumą wyznać, że jest się dziedzicem, jest się spadkobiercą Jego obietnic, dzieckiem Króla.

sobota, 15 maja 2010

Łzy radości!


Człowiek z różnych powodów płacze. Jedni ronią łzy smutku, inni bólu, czy cierpienia, inni złości i frustracji. Są też jednak łzy radości:). Kiedy o poranku wołałem do Boga, zdałem sobie sprawę, że stoję przed Absolutnym, Świętym i Niewyobrażalnie Wielkim Bogiem. Ta świadomość sprawiła, że nie potrzebowałem myśleć o sobie, o swoich problemach czy troskach. Mogłem zupełnie skoncentrować się na Bogu i odpocząć w Nim. Świadomość własnej niemocy i Jego wszechmocy pozwoliła tym bardziej Mu zaufać. Zdany na mojego Króla, oparty na Wiecznej Skale nie muszę troszczyć się o nic... Ta poranna modlitwa pozwoliła mi z radością przystąpić do lektury Słowa Bożego. A dziś, ku mojemu zdumieniu kolej na 14 rozdział Ew. Jana, a w nim: Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie. W domu Ojca mego wiele jest mieszkań...Idę przygotować wam miejsce. Jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znów i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem i wy byli. Ten ustęp Pisma był dla mnie jak kropka nad "i" w relacji z Panem. Jezus przez swoje zapewnienie dane uczniom napełnił moje serce tak wielką radością, że łzy same płynęły ku uciesze mojego Zbawcy. Kocham Cię Jezu!

środa, 21 kwietnia 2010

Dobry Pasterz

Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. Tymi słowy Jezus zwrócił się do przywódców i tych, którzy uważali się za przewodników religijnych. Słowa proste, ale jak obfita treść za nimi stoi. Słowa te pierwotnie skierowane do faryzeuszy aktualne są i dziś, dla każdego, kto mieni się być sługą Bożym. Pismo Święte przekonuje nas, że każdy, kto się narodził z Boga, stał się częścią ludu nabytego, narodu świętego, kapłaństwa królewskiego. Każdego też obowiązuje składanie przyjemnej Bogu duchowej ofiary. Duchową ofiarą jest powierzenie swojego życia Bogu i życie zgodne z Jego wolą. Skądinąd wiemy, że wolą Boga jest to, abyśmy dbali jeden o drugiego. Dziś zadałem sobie pytanie: czy dbam o innych tak, by położyć za nich swoje życie? Czy dla innych jestem w stanie zrezygnować z tego co dla mnie jest dobre i przyjemne? Szczerze przed sobą musiałem wyznać, że wiele jest jeszcze do zmiany, że za dużo czasu i energii poświęcam sobie i własnej wygodzie... Och Boże jak wiele jeszcze we mnie musi umrzeć, bym mógł żyć dla Ciebie. Kochany Panie uczyń mnie bardziej podobnym do Ciebie, nawet gdyby to miało boleć... Ucz mnie i daj wzrost w wierze.

poniedziałek, 12 kwietnia 2010


Dobry Boże błogosław rodziny tych, którzy odeszli....

sobota, 3 kwietnia 2010

niedziela, 21 marca 2010

Kres sił


Modle się, co wynika z miłości do Boga. Czytam Słowo, co wynika z chęci poznania Jego woli. Poszczę, bo wiem, że post jest miły Bogu. Z braku słów wzdycham, tęsknie wyczekując Jego przyjścia. W relacji z Nim staję u kresu swoich sił i mówię za Jeremiaszem: czemu moja boleść trwa bez końca, a moja rana jest nieuleczalna i nie chce się goić? Jesteś mi jak strumień zawodny, jak wody niepewne Jr 15,18. Niekiedy relacja z Bogiem przybiera formę lamentacji. Tak dzieje się właśnie ze mną. Wiem, że jestem zbawiony, wiem, że mam zadatek Ducha w sercu, wiem że zmierzam do nagrody nieznikomej - to napawa mnie optymizmem i daje poczucie skały pod nogami, twardego gruntu. Jednak mogę śmiało za psalmistą powtórzyć: jak jeleń wód płynących, tak dusza moja pragnie ciebie, Boże!... Łzy moje są mi chlebem we dnie i w nocy...Ps.42.
Oh zdaję sobie jednak sprawę, że Bóg wypala mnie od wewnątrz. On zamierzył, abyśmy byli jak złoto w ogniu wypalone i jak czyste srebro. Wypalanie nie jest przyjemne... Jedynym moim pragnieniem jest, być blisko Boga, a tymczasem On prosto do mojego serca kładzie Słowa: Jeżeli zawrócisz, i ja się zwrócę do ciebie, i będziesz mógł stać przed moim obliczem; a gdy dasz z siebie, to co cenne, bez tego co pospolite, będziesz moimi ustami... Pytam Go zatem czym jest, to cenne? Oh Boże zmiłuj się nade mną...

czwartek, 18 marca 2010

lekcja geografii


Male azjatyckie państwo położone na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. Zamieszkują je mieszkańcy zwani żydami. Przez to małe państewko przepływa rzeka Jordan. Rzeka ta na swojej drodze napotyka jezioro Tyberiadzkie. Jordan przepływa przez to jezioro i podąża dalej swoim korytem na południe. Rzeka uchodzi w Morzu Martwym. Ciekawym jest to, że nawet z geografii Ziemi Świętej możemy odebrać lekcje duchowe. Mianowicie podobnie jak z jeziorem i morzem bywa z ludźmi. Otóż gdy strumienie łaski Bożej przepływają przez nas, jak Jordan przez jezioro, wtedy woda jeziora staje się czysta i zasobna w ryby (jezioro Tyberiadzkie cechuje się dużym bogactwem ryb). Natomiast, kiedy strumienie trafiają tylko do nas i nigdzie poza nas, jak w przypadku ujścia Jordanu, tak my stajemy się martwi jak morze. Doświadczam tego osobiście. Kiedy Bóg dotyka mojego serca, a ja dzielę się z innymi tym, co On dla mnie zrobił i opowiadam, jak wspaniałe są Jego dzieła, czuje jakby w moim wnętrzu obfitość życia. Natomiast, kiedy zamykam usta i nie czynię nic dla Bożej chwały moje wnętrze staje się martwe. Bogu dzięki za strumienie Jego wód, które przynoszą wspaniałą obfitość...

piątek, 12 marca 2010

Żywot wieczny

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś(J. 17,3). Bóg jest nieskończony i wieczny, a jednak dostępny i bliski. Życie wieczne rozpoczyna się tu na ziemi, a początkiem tego życia jest poznanie Boga. Boga można poznać i jednocześnie trzeba Go poznawać przez całe życie. Jest to pewien paradoks - poznałem ale muszę poznawać. Św. Paweł wyraźnie mówi o wzroście w poznaniu Jezusa Chrystusa(Ef 3,17). Poznanie następuje, kiedy Bóg staje na drodze grzesznika i objawia mu swoją sprawiedliwość, gniew, miłość, miłosierdzie i łaskę i od tej chwili człowiek będzie dążył do większego poznania - to jest żywot wieczny! Pytanie moje natomiast brzmi: czy człowiek, który nie chce poznać Boga tu na ziemi, będzie chciał poznawać go przez całą wieczność? Jeśli człowiek nie rozkoszuje się Bogiem teraz, to później będzie za późno. Wzrastać w poznaniu Boga i Jego Syna to przywilej wynikający z Jego łaski. On daje się poznać, a przez proroka Izajasz zachęca mówiąc do swoich dzieci: jesteś w moich oczach drogi cenny i Ja cię miłuję... Nie bój się bo Ja jestem z tobą... Niech błogosławiony Bóg da nam wzrost w poznaniu Jego wielkości i Jego tajemnic.

wtorek, 9 marca 2010

Najtrudniej!

Najtrudniej jest przyznać się do własnych błędów i niedoskonałości. W ostatni czasie wołam do Boga słowami psalmu 139: Badaj mnie Boże i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz czy nie chodzę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną. Proszę Boga, by światłem swoim oświetlił każdy zakamarek mojego serca. Jednak gdy On już to robi, to czuję się bardzo zawstydzony. Wczoraj był Dzień Kobiet. Pracowałem do 19.00 i gdy zakończyłem pracę na złamanie karku pędziłem by zdążyć do kwiaciarni. Uradowany, że udało mi się nabyć kwiaty zadzwoniłem do narzeczonej chcąc poinformować ją, że za chwilę będę po nią, by razem udać się do restauracji na kolację. Tymczasem w słuchawce usłyszałem, że moja narzeczona razem z kuzynką świętuje Dzień Kobiet i nie ma dla mnie teraz czasu. Krew napłynęła mi do głowy, gardło ścisnęło mi w niemocy, a nieposkromiony język niemal z całą gwałtownością próbował wylać potok słów furiata, któremu coś nie poszło po myśli. Dzięki Bogu "ugryzłem się w język" i chwile później zadzwoniłem jeszcze raz, by dowiedzieć się kiedy moja ukochana będzie miała czas dla mnie. To doświadczenie pokazało mi jak wiele w moim sercu jest jeszcze miłości do siebie samego. Chcąc sprawić przyjemność ukochanej, podświadomie oczekiwałem "zapłaty". Miałem nadzieje, że już za chwilę usłyszę od niej: o jaki jesteś kochany, mój jedyny mężczyzna... co było by niewątpliwie pewnego rodzaju gratyfikacją dla mojej dumy. Dzięki jednak Bogu, że w takich doświadczeniach jest blisko i poucza cierpliwie i z troską wskazując chropowatości charakteru. Dlatego dalej wołać będę: badaj mnie Boże i poznaj me serce...

poniedziałek, 8 marca 2010

Krzyż


Ludzie wieszają sobie krzyżyki na szyi, niektórzy krzyże sobie tatuują, inni wieszają na ścianach. Czy tak naprawdę jednak zdajemy sobie sprawę z tego co robimy? Krzyż nie jest tylko symbolem religijnym wskazujący na to, z jaką religią się utożsamiamy. Podobnie jak gilotyna, czy krzesło elektryczne, krzyż przede wszystkim był narzędziem śmierci. Jezus co prawda nakazał nam byśmy każdego dnia nosili krzyż, lecz nie na szyi. Nieść krzyż to znaczy umierać. Umierać dla pożądliwości, dla przesadnych ambicji. Być martwy kiedy cię policzkują i kiedy na ciebie plują z powodu Imienia Bożego.
Mam problem, a jest nim chęć zwracania na siebie uwagę innych. Czasem to powoduje, że odbieram chwałę Bogu, aby sam być "chwalony". Moim krzyżem jest dbanie o to, by nie wyróżniać się z tumu, by pilnować, abym to nie ja był w centrum, lecz Jezus Chrystus. Nędzny ja człowiek - pisał Ap. Paweł -któż mnie wybawi z tego ciała śmierci. W odpowiedzi później dodał: Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie, jeśli zaś przy pomocy Ducha uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć (Rz.8,13). Cóż nam zatem pozostaje jeśli nie zabiegać o to, by być pełnym Ducha Świętego?

piątek, 5 marca 2010

Relikwie


Dziś w moje ręce wpadła gazeta ukazująca uśmiechniętego księdza z relikwiami jednego z apostołów. Relikwie te dotarły do naszego miasta i pozostaną u nas w jednym z kościołów. Artykuł spowodował we mnie głęboki smutek. Ludzie maja jeszcze jeden powód do tego by przychodzić do kościoła. Niestety jest to powód złudny. Czy nie powinno wystarczyć, to że wśród ludu Bożego jest sam Pan Chwały? Jeśli ludzi nie pociąga Święty Bóg, to nie pociągną też suche kości. Mało tego, jestem przekonany, że kości te odwrócą uwagę ludzi od Jezusa. Ludzie będą zwracać się do Boga za pośrednictwem Apostoła. Droga do Boga jest jednak od wieków niezmienna, a jest nią sam Jezus Chrystus - jedyny pośrednik między Bogiem a ludźmi (I Tym. 2,5).
Na domiar wszystkiego kości te przybyły do nas w pozłacanym pudełeczku. Jak dla mnie doskonały obraz większości Kościoła Rzymskiego. Piękne opakowanie, lecz w środku suche kości...
Kochany Ojcze przez Jezusa Chrystusa objaw szukającym Ciebie katolikom swój charakter, swoją świętość i gniew, aby ludzie ukorzyli się przed Tobą i zawrócili ze zgubnych dróg. Ty jesteś Bogiem zazdrosnym i jedynie przed Tobą zegnie się wszelkie kolano. Błagam Cię poślij Swojego Ducha, aby przekonał serca o grzechu, sądzie i sprawiedliwości...

Trochę z życia w rodzinie

Tato mój chodzi do kościoła i uważa się za dobrego katolika. Przystępuje do sakramentów, w piątki nie je mięsa, daje na tacę itd. Gdybym na tym zakończył, to można by powiedzieć: święty człowiek. Jednak jest też druga strona medalu. Mianowicie, niemal codziennie pije wódkę, używając plugawego języka dzieli się z kolegami żartami o obleśnej treści, w sercu nosi niechęć do żydów itd. Ten stan jest błędnym kołem. Nagrzeszy a później idzie się wyspowiadać. Czynności religijne wywołują w nim pewnego rodzaju zadowolenie. Kiedy nieco uspokoi sumienie wraca do swoich grzechów z przeświadczeniem, że nie jest idealny i takie tam „grzeszki” niewiele zmieniają w jego relacji z Bogiem. Czy na drzewie figowym rosną ciernie, albo czy z drzewa ciernistego zbiera się figi?? Z bólem serca przyglądam się temu wszystkiemu. Postawa mojego kochanego taty przypomina mi czysty faryzeizm. Tworzy się we mnie swego rodzaju dysonans. Wiem jak powinno wyglądać życie chrześcijanina, ale też nie potrafię napominać swojego ojca.
Dziś modląc się i czytając Słowo trafiłem na fragment z Przyp. Salomona mówiący o tym, że słowa zawarte w tej księdze są życiem i lekarstwem dla całego ciała(Przyp. 4,22). Od razu przed oczyma stanął mi tato który wczoraj otrzymał wyniki badań, z których wynikało, że poziom jego cholesterolu jest krytycznie wysoki. Natychmiast chwyciłem Biblię i poleciałem do ojca pokazać mu ten fragment. Tato tak się przejął, że wyciągnął okulary i sam zaczął studiować przypowieści:). Szczerze wierzę, że Duch Święty inspiruje chrześcijan, aby Ci skutecznie docierali z Bożym Słowem do bliźnich. Modlę się do Boga, by serce mojego taty zostało całkowicie przemienione ad maiorem dei gloriam - ku większej chwale Boga.