poniedziałek, 31 maja 2010

dzień lewej nogi

Wczoraj wieczorem zrobiłem w piekarniku pyszne zapiekanki. Objadłem się nimi do granic przyzwoitości i z pełnym żołądkiem poszedłem spać. W nocy śniły mi się dziwaczne rzeczy, niemal koszmary. Rano wstałem zmęczony; za oknem padał deszcz, a na domiar złego dziś poniedziałek. Fatalne samopoczucie sprawiło, że nie chciało mi się podnieść z łóżka. W takim nastroju na życie można spojrzeć w kolorach, jak za oknem, ale można też przyjść do Ojca, który nieustannie świeci tym samym blaskiem, wciąż kocha i chce błogosławić swoim dzieciom:) Oto dwie drogi przede mną: jedna w cieniu mojego samopoczucia, a druga w blasku świętości Bożej. Wybieram tą drugą i z uśmiechem, ku Bożej Chwale, pragnę podjąć wyzwanie pełnienia Bożej woli :D.

1 komentarz:

Myśliciel M. pisze...

Taki początek dnia mieli chyba wszyscy... Zmęczenie i ta ogólna szarość... Ale twoje słowa o blasku Boga bardzo się przydały do zmiany nastawienia na lepsze i pozytywne myślenie.