sobota, 1 listopada 2008

Sztorm


Służyłem w Marynarce Wojennej RP. Niestety nie udało mi się trafić na jednostkę pływającą. Przez okres służby staliśmy w porcie. Nie mniej jednak miałem okazję nie raz widzieć sztorm. Nie udało mi się doświadczyć skutków sztormu na pełnym morzu, ale wyobraźnia podpowiada mi jak straszliwym musi być widok rozszalałych bałwanów morskich. Wyobrażam sobie okręt miotany falami i przeraźliwą walkę załogi o przetrwanie. Pot na czole, krew na dłoniach a w sercu strach przed żywiołem... Przypomniałem sobie zatrwożonych uczniów Jezusa, błagających Go o pomoc. On wstał i jednym słowem uciszył żywioł. Uświadamiając sobie potęgę Jego mocy nie pozostaje mi nic innego, jak rzucić się na kolana i oddać mu cześć. Ogrom Jego potęgi jest tak mało przez nas chrześcijan doceniany. Onejst ten sam od wieków i na wieki. Wciąż działa w swej mocy i pozostaje mi tylko żałować, że nie zawsze zwracam sie do Niego o pomoc. Gdybym bardziej ufał i wierzył...
"Jezu wierzę, pomóż niedowiarstwu memu..."

poniedziałek, 27 października 2008

Marność...


Dziś czytałem natchnione Słowa mędrca żyjącego blisko 3tysiące lat temu. Trafność jego oceny oraz uniwersalność czasowa przesłania, sprawiła, że zdumiony byłem treścią przekazu. Myślą przewodnią było to, że wszystko co doświadczamy, czym się otaczamy jest niewiele warte. Marnością jest pogoń za dorobkiem, marnością otaczanie się sztuką, praca w pocie czoła i gromadzenie skarbów. Wszystko jest marnością. Młody wiek jest marnością, wiek zaawansowany jest marnością...Marność nad marnościami mówi mędrzec. I tylko jedno ma wartość Ps 73,28 "Lecz moim szczęściem być blisko Boga[...]"
Człowiek chce wszystkiego spróbować i będzie szukał okazji do smakowania życia jednak wszystko bez Boga nie wiele jest warte. Dopiero w Bogu wszystko nabiera innego blasku. Człowiek uświadamia sobie swoją pozycję i raduje się z Bożych dzieł. Wdzięczny Bogu chce dla Niego żyć, śpiewać, grać i wie, ma pewność, że to jest radość niezmącona i wieczna... Bogu niech będą dzięki za światło Jego Słowa...

niedziela, 26 października 2008

Dziś zastanawiałem się, który z chrześcijańskich światopoglądów jest najbliżej prawdy? Uważam, że to jest ważne pytanie, gdyż chcę być tam gdzie tej prawdy jest jak najwięcej. Dodam również, że jestem przekonany o słuszności fundamentalnej zasady chrześcijaństwa, którą jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa dla naszego zbawienia. Jednakże wyznania chrześcijańskie poselstwo to głoszą w sposób różny dodając do tej prawdy inne rzeczy czyniąc z nich dogmaty wiary. Odpowiedzieć nie jest łatwo, bo jakimi kryteriami się kierować? tradycją wschodnią lub zachodnią czy może treścią Biblii? doprawdy trudno jest się w tym wszystkim połapać dlatego też najpierw odczytywać pragnę Słowo Boże, które jest pożyteczne do nauki...(Tm.3,16).
W swoich rozważaniach wciąż dochodzę do przekonania, że środowiska klasycznie pentekostalne są najbliżej objawionej woli Boga względem człowieka.

piątek, 24 października 2008

Teoterapia

Celowo użyłem tego neologizmu w tytule, aby wyrazić wnioski do których doszedłem dziś koncentrując się na Bogu. Przeżywam okres w swoim życiu, gdy sam zastanawiam się czy nie potrzebuje terapii. Męczy mnie to, że nie wiedzę u siebie cnót, którymi powinien charakteryzować się chrześcijanin tzn. miłości do bliźniego, samo poświęcenia, wyrzeczenia itd. Dziś od samego rana swoje kroki skierowałem w kierunku Boga .W studium Jego Słowa znalazłem pocieszenie i zachętę do brania swojego ciężaru. Relacja ze Świętym Ojcem powoduje, że chce się żyć i cieszyć tą jedyną w swoim rodzaju społecznością z niewidzialnym Bogiem jaką jest modlitwa i lektura Jego Pism Świętych. Bardzo pomocnym dla mnie okazał się też tekst pewnej świeżo zakupionej książki. Jej tytuł brzmi: "Charles i Pryscilla Studd. Żadna ofiara zbyt wielka". Jest to opowieść o metamorfozie jakiej dozanł młody, niezwykle bogaty student z Cambrideg. Człowiek ten zrezygnował ze swojego bogactwa i pozycji społecznej, aby poświęcić się ewangelizowaniu chińczyków na terytorim północnych Chin. Bardzo pouczająca i godna poleceniu lektura ukazująca chart ducha i miłość do Boga, któymi powinniśmy charakteryzować się my wszyscy, którzy nazywamy się chrześcijanami.
Obfity w duchowe doznania poranek jest naprawde terapeutyczny dla zmęczonego sobą samym człowieka. Jezus wiedział co mówi, gdy dał pouczenie: "przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście zmęczeni i spracowani a dam wam odpocznienie"...

środa, 22 października 2008

zainteresowania

Sport, muzyka, film, taniec, akrobatyka itd. Tego wszystkiego i wiele więcej można kosztować jeśli ma się tylko chęci. Od mojego powrotu do pracy minęły trzy tygodnie a moja młodzież już uczęszcza na zajęcia z tańca, strzelectwa, pływania, siłowni, akrobatyki sportowej. Żyjemy w czasach kiedy można rozwijać swoje zdolności w przeróżny sposób.
5% ludzi rodzi się i już wie, po prostu widać to jak na dłoni, że ma talent; drugie 5% odkrywa u siebie talent w ciągu życia, natomiast 90% ludzi odchodzi nie odkrywszy swojego talentu. Smutne, ale wg naukowców prawdziwe. Każdy z nas ma talent i przekonuje się, że moi podopieczni, którzy przez wielu są skreślani na starcie mają olbrzymi potencjał. Ciesze się, że to dostrzegam, bo czuje się zachęcony, aby włożyć więcej serca w pracę, którą wykonuję...

Nie tak dawno temu zaprosiłem mojego przyjaciela ze stolicy do siebie na prowincję. Przyznam, że oczekiwałem jego przyjazdu z niecierpliwością. Jest to jedyny człowiek o którym mogę powiedzieć: "przyjaciel"...I nie chodzi o to, że jestem nietowarzyski, ale o to że nie nadużywam tego słowa. Jednak rzecz nie w przyjaźni tym razem. Chodzi mianowicie o mój stosunek do tego przyjazdu. Posprzątałem mieszkanie, umyłem samochód, zaplanowałem czas, aby nawet przez chwile się nie nudzić. Po prostu oczekiwałem na kogoś szczególnego na kim mi zależy. Nie codziennie się zdarza gościć przyjaciela z daleka. Dziś zastanowiłem się czy czekam tak na mojego Zbawiciela??? Szczerze przyznaje ze moje oczekiwanie pozostawia wiele do życzenia. Widzę już swoje zawstydzenie gdyby taka sytuacja miała miejsce. Ja zajęty swoimi sprawami a mój Bóg odwiedza mnie. Chyba nie zastał by mnie dziś tęskniącego:( Pismo Święte uczy nas żebyśmy tak żyli, jak gdyby przyjście Boga miało nastąpić za chwilę. Muszę nadrobić straty i wyznać Bogu moje zaniedbanie oraz prosić aby pomógł wysprzątać komnatę mojego serca, by nie tylko mógł się tam czuć dobrze jako gość, ale jako lokator:)

piątek, 17 października 2008

Studia


Moja przygoda z edukacją trwa już dosyć długo, lecz dopiero od niedawna zacząłem się uczyć. Wcześniej w okresie podstawówki i technikum moje poczynania edukacyjne polegały na włożeniu najmniejszego wysiłku niezbędnego do przedostania się do następnej klasy. Teraz z przykrością stwierdzam, że straty są nie do nadrobienia, jednak jestem zdeterminowany by podnosić poziom wiedzy. Zatem studiuję i przyznaję, że deficyty wiedzy są niezwykle uciążliwym jarzmem... cóż zatem czynić? poddać się mówiąc, że nie nadaję się do tego, czy walczyć? Wybieram walkę! Mam nadzieję, że owocem tej walki będzie charakterna postać i osobowość człowieka, który swoją wiedzą i zapałem służyć będzie bliźniemu z całego serca...
Boże proszę Cię o wytrwałość w tym do czego mnie powołujesz. Spraw, abym miał świadomość, że mój wysiłek jest miły Tobie i że studia są jedną z form służenia Tobie. Amen

środa, 15 października 2008

Uroki pracy...

Wróciłem po długiej nieobecności do pracy i przyglądam się niektórym ludziom ze zdumieniem. Pracuje w miejscu gdzie powinno się pomagać ludziom a tymczasem pani od socjoterapii nazwała dziś jednego z moich podopiecznych małym ch..em(szczęście, że chłopiec tego nie słyszał)... Z racji mojego zawodu przywykły jestem do najgorszych wulgaryzmów, dlatego też wielkiego wrażenia, to na mnie nie wywarło. Jednak kiedy na biurku owej pani zobaczyłem pismo z gatunku fantasy polecające talizmany, amulety i horoskopy na cały rok załamałem ręce i pomyślałem, że ta zagubiona kobieta prowadzi dzieci w świat mroczny i ciemny sama nie dając im żadnej alternatywy:( . Przykre, ale niestety prawdziwe... wnioski nasówaja sie następujace, albo zrezygnować i założyć fundację i prowadzić zajęcia z ludzmi kompetentnymi, albo samemu głośno mówić o postawach etycznych i dawać przykład nietylko podopiecznym, ale rówież personelowi ośrodka...

środa, 20 sierpnia 2008

Jak wysoki powinien być chrześcijanin? Tak wyskoki, aby na kolanach sięgnąć nieba:). 100% racji. To jakim jestem człowiekiem uwidacznia się w mojej relacji z Bogiem. Mogę być przystojny, bogaty, wysportowany i zdrowy a jednocześnie duchowym karłem. Relacja z Bogiem może przemienić każdego w człowieka niezwykle głębokiego. Uczę się tego codziennie. Jestem typem, któremu z trudem przychodzi godzenie się z porażką. Jednak wiem, że ukryty w Bogu nie muszę udowadniać swojej wielkości i wyższości. Każdy z nas lubi wygrywać, a kiedy przegrywamy dławi nas smak upokorzenia. Jak wiele trzeba pozbyć się samego siebie, aby uodpornić się na ten smak?

Boże pomóż znosić smak zwycięstwa i porażki w duchu miłości i łagodności...
Dziwna rzecz mnie dziś spotkała. Jadąc powolutku samochodem w pewnej chwili zobaczyłem chłopaka z którym nie widziałem już się parę lat. Zatrzymałem i wyszedłem zagadać... Okazało się, że chłopaczyna wdał się w bójkę i użył w niej noża poważnie raniąc człowieka. Trafił za to do więzienia na niemal 3 lata. Wyszedł miesiąc temu i odwiedzał starych znajomych przy okazji dowiadując się parę rzeczy na mój temat. Były to rzeczy, wyssane z palca osiedlowych plotkarzy. Nie będę pisał co na mój temat mawiają, lecz zastanawiam się jaki powód ktoś ma aby mnie oczerniać. Nie piję, nie ćpam nie palę udzielam się społecznie, nikomu w drogę staram się nie wchodzić a jednak tyle syfu i jadu ktoś ze swoich ust potrafi wypluć:(. Pewnie zawiść. Chłopak taki jak ja, który kiedyś był chuliganem, blokersem, itd. teraz ukazuje się w gazetach, ma posadkę, kończy kolejne studia... No cóż w każdym razie życzę mądrości każdemu, komu jej brakuje...

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Tęsknię za Ojcem w Niebie...

środa, 11 czerwca 2008

Prawdopodobnie brak mojej systematyczności jest wynikiem słabości charakteru. Chciałbym pisać i wiem ze zarówno czytanie jak i pisanie ma olbrzymi wpływ na kształtowanie umiejętności komunikacji. Niemniej jednak sama wiedza nie wystarczy a potrzebna jest samodyscyplina, której na próżno mi szukać w zasobach swojego potencjału. Jak ktoś kto przez ponad 20 lat swojego życia nie robił nic poza szukaniem sposobności by zaspokoić swoje egoistyczne potrzeby może nagle szczycić się siłą woli i charakteru. Niestety pewnie minie jeszcze wiele księżyców zanim nabiorę kształtów dojrzałej osobowości, gotowej na poświęcenie swoich przyjemności dla większego dobra. Z pewnością okres kształtowania trwa i zależy mi bardzo by być człowiekiem pełnym samozaparcia, wytrwałości i zdolności do poświęcania się innym. Cóż na razie pozostaje mi trwać w ćwiczeniach z których najbardziej sobie cenię modlitwę i post a które jednocześnie z trudem mi przychodzą. Wiem jednak, że można pracować i nie modlić się, natomiast nie widziałem jeszcze osoby, która by poświęcała czas na modlitwę a nie pracowała. Tymczasem wracam do pracy bo pojutrze egzaminy a mi jeszcze z 500 stron do przeczytania zostało.

wtorek, 22 kwietnia 2008

upadek

W życiu różnie bywa... Ostatni czas, który przeżywałem w wyjątkowej komunii z Bogiem spowodował, że czułem się prawie jak w niebie. Myślałem, że dotykam skraju tronu Bożego. Wyjątkowy czas wyjątkowych modlitw, postu - po prostu radykalny zwrot w mojej pobożności. Grzechu u siebie nie widziałem i żyłem w poczuciu świętości i czystości a jednocześnie w uniżeniu i zupełnej zależności o Absolutnego Króla. Nie liczyło się to kim jestem, liczył się natomiast wielki i cudowny Bóg. Chciałem mówić o Nim i zapomnieć o sobie. Byłem z przyjaciółmi w domu starców by opowiadać o Jezusie i doznałem wielkiej radości dzieląc się Dobrą Nowiną o zbawieniu. Niestety okres ten nie trwał długo i od wczoraj trudno mi się pozbierać. Upadłem a mawiają, że im wyżej zajdziesz, tym upadek bardziej boli. Rzecz jest zdawało by się zwykła, codzienna, która przydarza się wielu młodym ludziom (szczególnie mężczyzną). Każdy potrzebuje zaspokoić potrzeby... kiedy się jest kawalerem trzeba sobie radzić samemu. Można to starać się zracjonalizować i na swoją obronę przytoczyć zdanie wielu specjalistów z dziedziny seksuologii. Jednak źródłem mojej moralności nie jest człowiek lecz Bóg. Dlatego ważniejsze jest to co mówi Pismo Święte niż podręcznik do psychologii. Bóg jest święty i brzydzi się każdym grzechem, dlatego czuję się fatalnie wiedząc, że zasmuciłem mojego Ojca. Świadomość dobrowolnego wystąpienia przeciw woli Ojca - mimo naturalnych potrzeb - powoduje, że trudno mi zwrócić się do Niego. Wiem, że po raz kolejny Go zawiodłem, a co najgorsze czuje ogromną siłę ciążącą w stronę cielesności. Z jednej strony chce wracać do relacji z Mistrzem, a z drugiej doznania zmysłowe powodują, że chcę wciągnąć w swój upadek drugą osobę. Grzech rodzi grzech, a ten rodzi śmierć - jest to stara prawda mówiąca o progresywności popadania w jarzmo grzechu. Jedynym dla mnie ratunkiem jest zwrócić się do Boga i "pod krzyżem" Jezusa Chrystusa przeprosić za kolejny wyraz buntu. Mam nadzieje, że nie nadwyrężyłem cierpliwości mojego Taty i Przyjaciela. Wiem, że nie jestem w stanie setką dobrych uczynków zmazać swojej winy. Wiem, że może to uczynić tylko krew Chrystusa, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak prosić o wybaczenie i starać się więcej nie popełnić wyrządzonych głupstw.

środa, 16 kwietnia 2008

Starzy i niedołężni

Jakiś czas temu z moimi podopiecznymi poszedłem do "domu starców". Poszedłem tam, przez wzgląd na chłopaków, którzy w ogóle sie nie przejmują innymi, w ogóle nie są wrażliwi na społeczne realia. Najważniejsza jest indywidualna przyjemność co najwyżej przyjemność danej grupy. Reszta sie nie liczy... Jednak to nie o tym miałem pisać. Podczas kolejnej wizyty w DPS-ie przyszedł mi do głowy pomysł, aby tam chodzić częściej co prawda z inną ekipą, ale jednak żeby wyjść do "zapomnianych". Intencje miałem szczere i z pewnością nie porzucę pomysłu, jednak dziś zostałem zawstydzony. Odwiedziłem własną 92letnią babcię. Babcia zwykle jest pogodna i również dziś była, ale przez moment pojawił się cień żalu na jej twarzy. Spowodowany był tym, że babcia czuje się samotna. Mówiła o tym, że tak rzadko ją ktokolwiek odwiedza. Jej mąż nie żyje już od 20 lat a jej dzieci - zdaje się mój tato też - zapominają o niej:( Niestety przyznaje, że i mi nie jest lekko iść do niej, choć uważam, że jest to mój chrześcijański obowiązek, to jednak zaniedbuję tą sprawę. Wymówek mógłbym wymienić kilka, jak np. to że babcia często opowiada te same historie, które już każdy zna na pamięć. Generalnie widzę, że pojawia się u mnie jakieś pragnienie "naprawy" świata a tymczasem moje własne podwórko potrzebuje remontu. Cieszę się, że Bóg łaskawie otwiera mi oczy. Myślę też o tym, że kiedyś ja będę stary i niedołężny, ale mam nadzieje, że znajdzie się ktoś kto przyjdzie mnie odwiedzić...

wtorek, 15 kwietnia 2008

Za oknem słońce zaprasza do korzystania z ciepła, które oferuje. Słychać śpiew ptaków, widać pierwsze zielone listki a ja siedzę w domu unieruchomiony. Jak bardzo chciałbym być zdolny do tego, aby założyć sportowe buty i wyskoczyć do lasku na przełaj. A tymczasem jeszcze dwa tyg. gipsu i pewnie jakiś czas rehabilitacji. I znowu jest tak, że doceniam coś bardzo kiedy nie mogę tego mieć. Ale gdybym był zdrowy nie mógł bym sobie pozwolić na leżakowanie, czytanie, przeglądanie kolekcji filmowej i słuchanie ulubionej muzy:)) A nade wszystko mam więcej czasu na relację z moim ukochanym Bogiem. Czy z nogą w gipsie, czy nie, zawsze mogę się cieszyć Bogiem, który jest ze mną w doli i niedoli. "Choćbym nawet szedł ciemną doliną zła się nie ulęknę boś ty ze mną..." ciemną doliną jest moja dolegliwość, ale światłem jest mój Jezus.

niedziela, 6 kwietnia 2008

"Świętymi bądźcie bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz"(3Moj 19,2). Takim słowami Bóg nakazał przemówić Mojżeszowi do całego ludu. Tymi słowy zachęca również ten, któremu Jezus dał klucze Królestwa Niebios(Mt 16,19) a więc Św. Piotr w swoim Liście (IP 1, 16). A Jezus Chrystus w Ew. Mateusza mówi o tym, że mamy być doskonali jak Ojciec jest doskonały. Chcę zachęcić każdego do rozważenia tych Słów, są one niezwykle ważne dla każdego kto pragnie życia w bliskości ze swoim Bogiem. Słowa te wypowiada Bóg Jahwe, słowa te wypowiada Syn Boży oraz apostoł Piotr. Możemy domyślać się, że skoro są one powtórzone w P.Św należy je szczególnie wziąć pod uwagę.
Bóg stawia przed człowiekiem wysokie standardy moralne, jednak nie pozostawia człowieka samemu sobie i przychodzi z pomocą, abyśmy mogli stanąć na wysokości Jego oczekiwań. Cała Biblia zachęca nas abyśmy wiedli życie czyste i święte( hebr. hadosz - święty, oddzielony). Życie naśladowcy Chrystusa ma być oddzielone od brudu tego świata. Nie znaczy to jednak, że mamy się alienować, ale że mamy wieść życie pełne czystości - takie które będzie się wyróżniać. Jesteśmy powołani do tego, aby stać jak świeca na świeczniku.
Mojżesz kiedy wracał z góry z dekalogiem promieniał. Jego twarz świeciła tak mocno, że lud prosił, aby zakrył swoją twarz, bo nie mogą na niego patrzeć. To, że Mojżesz świecił było wynikiem jego obcowania w samotności ze swoim Bogiem.
Odrodzony człowiek będzie dążył do relacji ze swoim Bogiem, będzie dążył do świętości. Człowiek pełen Ducha Świętego wyda owoce duchowe. Jestem przekonany, że codzienne rzetelne pielęgnowanie relacji z Panem zaowocuje pragnieniem stawania się jak On. Wiem również, że Bóg wychodzi na przeciw tym, którzy Go szukają i daje siłę do tego, by trwać w czystości. Trwanie w moralnej harmonii przynosi wiele pokoju i radości, których nie znajdziemy z dala od Boga.
Chrześcijanin też grzeszy jednak jest to tylko sporadyczne a stylem życia jest pełne wdzięczności i uwielbienia pielgrzymowanie do domu, który jest w Niebie. Dziecko Boże wie kiedy upadnie zawsze może zwrócić się w stronę Ojca i z pokorą udać się w Jego otwarte ramiona. Bóg brzydzi się wszelkim grzechem, ale krew Jezusa jest dostatecznym zadośćuczynieniem za grzech całego świata.
Życzę każdemu, aby stylem życia było pełne harmonii obcowanie ze Świętym Bogiem w Jezusie Chrystusie.

Serce

Serce.

Głos z głębi dobyty głośno woła: PRAGNĘ...
Czego chcesz serce, czy cię nie karmię?
Dostałeś dziś przecie strawy nie mało:
Gryz książki, łyk pieśni - to jeszcze nie całość
Oczami pożarłem przekaz skrzyni czarnej
Co obraz emituje, często treści marnej
Był deser, no przecież ten esej w gazecie
I powiedz mi serce czy czegoś chcesz więcej?
Serce już ciszej, lecz nadal stanowczo:
Chcesz mnie zagłodzić w ten sposób poszcząc?
Pragnę, lecz nie strawy ze świata cieni
Pragnę Wiecznej Mądrości co moc ma mnie zmienić!

"Trawa usycha, kwiat więdnie, ale słowo Boga naszego trwa na wieki"
(Iz 40:8)

środa, 26 marca 2008

Nie z tego świata

W tym roku nie wypiłem ani grama alkoholu na sylwestra, którego spędziłem w towarzystwie kochających Boga chrześcijan. A idąc na tego sylwestra widziałem, że wszyscy dookoła oddają się rozkoszom i zapomnieniu. W pewnej chwili drogę zastąpiła mi gromadka dzieci wołając do mnie ufoooo, ufol. Pomyślałem sobie: te dzieci chyba maja rację, gdyż ja nie jestem z tego świata a moja ojczyzna jest w niebie. Dziś po raz kolejny przekonałem się o tym, że zupełnie nie pasuję do tego dziwnego świata. Generalnie kocham życie i uważam, że jest pięknym darem. Jednak wiadomości informujące o pierwszym ciężarnym mężczyźnie, który kiedyś był kobietą, o tym, że większość społeczeństwa brytyjskiego odrzuca instytucję małżeństwa, że premier Holandii krytykuje Prezydenta RP tylko dlatego, że ten nie chce dopuścić do legalizacji związków homoseksualnych, sprawiły iż nie chce się temu wszystkiemu przyglądać. Wolałbym po prostu odciąć się od tego wszystkiego i żyć sobie spokojnym życiem. Z drugiej jednak strony czuję się zobowiązany do określonej postawy wobec tego wszystkiego co uważam za moralny upadek ludzkości. Cieszę się życiem osoby wolnej od uzależnień, wolnej od dewiacji seksualnych, wolnej od grzechu. Jestem wolny w miłości. Paradoksalnie miłość a więc pewna zależność czyni mnie wolnym, ale jest to najwspanialsza niewola jaką można sobie wyobrazić. Ludzie bronią swoich poglądów o tolerancji o akceptacji tak bardzo, że staja się ich niewolnikami. A poglądy te będą się zmieniały przez lata jednak miłość Boża zawsze jest taka sama. Słowo Żywego Boga spisywane już od 3600lat wciąż jest aktualne. Ludzie jeszcze się nie raz zawiodą na nauce na filozofii(która zresztą zmienia sie co epoka) a ja wiem, że na Bogu i Jego Słowie pełnym miłości do ludzi i pełnym gniewu do tego co grzeszne(a więc tego co człowieka usidla) nigdy się nie zawiodę, czego doświadczam na co dzień. Moim pragnieniem jest, aby ludzie wreszcie spojrzeli na rzeczywistość i zrozumieli, że bez Boga pędzą tylko ślepo w kierunku zaspakajania swoich dziwacznych i egoistycznych potrzeb. Tylko Jezus Chrystus może pojednać człowieka z Bogiem. Człowiek w Bogu zna swoją wartość, szuka sposobności do szlifowania charakteru by ostatecznie stać się prawdziwie szlachetnym. Nie jestem z tego świata, który odrzucił wiecznego Boga i jego doskonałą miłość a miast tego szuka sposobu by ogłosić przeciwne poglądy niż Boża wola.

wtorek, 25 marca 2008

Może i nie pisałbym o tym, ale chyba warto podzielić się wydarzeniami z życia wziętymi. Chyba każdemu z nas przydarzyło się, że do drzwi mieszkania zapukały osoby, które zadawały pytania o tym gdzie spędzimy wieczność, albo czy wierzymy, że człowiek może być naprawdę szczęśliwy? Również i ja zostałem dziś zaszczycony wizytą dwóch pań, które chciały przekonać mnie do swoich poglądów. Złożyło się, że panie te zastały mnie w trakcie modlitwy i czytania Pisma Świętego. Moje oczy zwrócone były na List do Galatów a szczególną uwagę przykuły słowa Świętego Pawła o tym, że ktokolwiek zwiastuje inną ewangelię niż ta, którą prezentuje Paweł niech będzie przeklęty. Z całą pewnością poglądy tych pań i ich organizacji są odmienne od tego co Paweł stara się wyłożyć w swoich listach. Nie omieszkałem wspomnieć, że panie są zagrożone przekleństwem i że raczej zwiastują naukę organizacji a nie naukę biblijną. Otwarcie powiedziałem co myślę o roku 1914, który organizacja ta uznała wiele lat przed tą datą za datę końca świata, a gdy okazało się, że koniec nie nadszedł ogłoszono, że w niniejszym roku nastąpił początek duchowego królestwa niebieskiego. W końcu powiedziałem, że na sądzie zegnie się wszelkie kolano przed sędzią Jezusem Chrystusem, więc lepiej żeby uważały kiedy jeszcze raz będą mówiły ludziom o tym, że Jezus nie jest Bogiem degradując Go do postaci li tylko stworzenia. Rozmowa nie potrwała dugo. Panie chyba nie były przygotowane do podjęcia tematu, którego się wcześniej nie wyuczyły na pamięć zatem podziękowały i wyraziły nadzieję na następne spotkanie. Znając życie przyprowadzą jakiegoś człowieka o wieloletnim stażu, który będzie starł sie mnie przekonać, że tylko Świadkowie Jehowy maja rację.

poniedziałek, 24 marca 2008

Egzorcyzmy Anneliese Michel


Ponieważ jest wiele rzeczy o których chciałbym pisać nie wiem na co mam się zdecydować. Jednak po namyśle stwierdzam, że będzie to temat, który mną wstrząsnął i pokazał, że nie można milczeć a należy dzielić się prawdą, która ma moc wyswobodzić człowieka. Niespełna trzy dni temu obejrzałem film pt.: "Egzorcyzmy Anneliese Michel". Film ten dosłownie wstrząsnął mną. Rzeczy zawarte w materiale filmowym nie pozostawiają widza obojętnym na sprawy duchowe. Film ten mówi o losach młodej Niemki, studentki pedagogiki, która z nie wiadomo jakich przyczyn zostaje opętana przez sześć demonów. Jednak to co mną najbardziej wstrząsneło to nie orginalne dźwięki towarzyszące egzorcyzmom( a więc słowa demonów) lecz postawa posługujacych księży oraz realizatorów niniejszego materiału filmowego. Jak dowiadujemy się z filmu dziewczyna zostaje opętana, aby ponieść ofiarę oraz pokutować za wiele dusz, które dzięki jej pokucie nie trafią do piekła. Powiedziała jej o tym sama Matka Boża. Dziewczyna bierze na siebie ciężar życia z demonami i w ten sposób postanawia pomóc biednym duszom. Konsekwencją tego jest życie poniżej jakichkolwiek standardów. Anneliese podczas ataków zjada pająki, ptasie głowy, nago biega po domu a jej ciało jest całe w sińcach spowodowanych miotaniem, którego doświadcza przez moce ciemności. Ostatecznie umiera z powodu przedawkowania leków psychotropowych. W chwili śmierci dziewczyna ta ważyła 31 kg. Przed jej śmiercią poddawana była terapii psychiatrycznej, która w żaden sposób nie pomagała biednej duszy. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć pewien ksiądz i rozpoczął proces egzorcyzmowania. Dokumentując te wydarzenia postanowił wszystko utrwalić na taśmie, która posłużyła do produkcji tego filmu. Ksiądz jak rozumiem wedle porządku katolickiego starał się wygonić demony w imieniu Trójjedynego Boga i Najświętszej Panienki. Egzorcyzmy nie pomogły a demony powiedziały, że nie mogą wyjść chociaż by chciały. Dziwne jest to, że księża uwierzyli demonom pomimo, że diabeł jest ojcem kłamstwa. Ponadto podczas egzorcyzmów częściej padało wołanie, do Marii a nie do Jezusa, a przecież w Piśmie Świętym jest napisane, że w Imieniu Jezusa demony wyganiać będą. Nieudane egzorcyzmy zostały podsumowane w ten sposób, że biedna Anneliese nie chce się ich pozbyć, aby w ten sposób okazać posłuszeństwo Bogu i cierpieć w miejsce innych dusz. Jest to wielkim nadużyciem i szkoda mi wiernych, którzy przyjmują to za prawdę. Ja poznałem na kartach Pisma Świętego Jezusa zwycięzcę, który nie przeszedł obojętnie widząc opętanego, ale zawsze zgromił demony. Chrystus, który jest Bogiem sam wycierpiał dostatecznie dużo za ludzi. Jego ofiara jest doskonała i nie potrzebuje innych zastępczych. Poza tym czy człowiek odrodzony nie jest nazwany Świątynią Ducha Świętego? Czy wyobrażacie sobie miejsce święte przyznane jedynie Bogu, w którym żyją również obok Ducha Świętego demony? Przykre jest to, że Anneliese przegrała, przykre jest to, że Kościół tego nie widzi i przykre jest również to, że kapłani w obliczu swoich posług nie potrafią zadbać o owce z ich pastwiska. Nie chcę nikogo winić, jednak jestem pewien, że gdyby duchowni wystąpili w autorytecie i z mocą Jezusa Chrystusa - odwiecznego Boga, Pantokrtora - demony nie miały by innej możliwości jak opuścić biedne ciało umęczonej dziewczyny. Jeśli duchowni nie są uświęceni i nie prowadzą, życia opartego na mocy Boga i w nieustannej relacji z Wiecznym Stwórcą nie pomoże pokropienie święconą wodą i odmówienie kilku regułek. Jezus mówi, że pewne rodzaje demonów nie wychodzą bez modlitwy i postu. Oznacza to, że posługujący przy egzorcyzmach musi być w pełni oddany Chrystusowi, człowiek musi być umartwiony, aby wywyższony był w nim Bóg. Tylko żyjący w prawdziwej i szczerej relacji z Jezusem wstawiennikiem i pośrednikiem, Świętym Bogiem, ale jednocześnie przyjacielem mogę być pewny, że on stoi za mną. Nikt inny nie ma takiej mocy i nawet gdyby Maria matka Jezusa wyganiała demony musiała by to robić w imię swojego Syna!
Zachęcam każdego, aby zbliżył się do Świętego Boga przez Jezusa Chrystusa i w nim szukał swojego szczęścia i wolności danej ludziom.

niedziela, 16 marca 2008

Święta

Żyjemy w czasach, gdy o życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa słyszał chyba każdy nasz rodak. Troszczy się o to Kościół, troszczą się o to media oraz biznesmeni wyczekujący okresu świątecznego. Czym jednak są święta dla chrześcijan? Przed moim nawróceniem bylem członkiem Kościoła Rzymsko Katolickiego. Przyjmowałem sakramenty wedle ustalonego porządku. Choć mówiłem o sobie chrześcijanin to wiem, że gdybym w tamtym czasie odszedł spośród żywych to miejscem mojej wieczności było by piekło. W tamtym czasie obchodziłem święta a nawet je lubiłem. Czas rodzinnych relacji sprawiał, że czułem się bliski kilku osobom. Oczywiście zastanawiałem się nad głębią świąt jednak nigdy nie towarzyszyła temu postawa czci wyrażającej wdzięczność za okazaną człowiekowi łaskę. Myślę, że podobnie jest z wieloma nominalnymi chrześcijanami naszych czasów i naszego kraju. Ludzie z pewnością zastanawiają się nad sensem życia i dzieła Jezusa Chrystusa jednak czy ich serca przepełnione są głębokim uwielbieniem kierowanym w stronę Pana i Zbawiciela? Nieodrodzony człowiek a więc taki, który nie odwrócił się od grzesznego stylu życia i nie oddał się zupełnie Jezusowi może zgłębiać dzieło Boga, może znać zbawcze czyny dokonane na przestrzeni dziejów, jednak czy może powiedzieć, że kocha Jezusa Chrystusa i jego Ojca, że w sercu ma miłość gotową na wszelkie wyrzeczenie? Świętować to znaczy wspominać dzieła Boga i z wdzięcznością w sercu oddać Jemu należną chwałę. Nie bądźmy jak ci, którzy witali Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy słowami: Hosanna, Hosanna a później ten sam tłum krzyczał: ukrzyżuj go. Czas świąt jest okresem kiedy razem z innymi wołamy do Boga dziękując mu za to co uczynił, jednak wiele osób po tym okresie żyje tak, jakby Bóg był im zupełnie obcy. Święta są szczególnym czasem, ale teraz wiem, że każdego dnia mogę z radością i wdzięcznością wielbić mojego Pana i zbawiciela. Każdego dnia jako „kapłan” stoję przed Nim aby czcić całym swoim życiem wielkiego i Potężnego Pana i Boga. Odrodzony człowiek, każdego dnia świętuje. Kiedy Jezus Chrystus stał się moim Panem, żyję dla Niego. Świadomość, że obchodzę rocznicę narodzin, śmierci, czy zmartwychwstania i razem z Kościołem mogę się spotkać, aby wspominać te wielkie czyny mojego Pana i Przyjaciela napawają mnie radością.

Życzę każdemu, aby święta nie były tylko okresem pełnienia pewnych czynności rytualnych, ale głębokiego doświadczenia potęgi Świętego i Wszechwładnego Króla.

piątek, 14 marca 2008

Gniew

Gniew to właściwe słowo, które oddaje stan moich emocji. Powodem tego stanu jest przejęcie poziomem religijnego myślenia naszego polskiego społeczeństwa. Czytałem dziś artykuł na necie o trwającym procesie beatyfikacji pewnego człowieka. Jednak to co mnie uderzyło najbardziej to komentarze dotyczące tego procesu i w ogóle roli świętych w dziele zbawczym. Ludzie pisali, że święci, którzy są w niebie wstawiają się za modlącymi do Boga. Rolą świętych jest pośredniczenie i wstawiennictwo. Za takim myśleniem kryje się wielkie niebezpieczeństwo. Pośredniczenie i wstawiennictwo należy do Jezusa, o tym mówi Pismo Święte: "Ale Ten [Jezus] sprawuje kapłaństwo nieprzechodnie, ponieważ trwa na wieki. Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi" (Hebr. 7:24-25) a list Św Pawła do Tymoteusza wspomina o jedynym pośredniku miedzy Bogiem a ludźmi, którym jest Jezus Chrystus. Odbierając Jezusowi jego zadanie i dając je człowiekowi jesteśmy narażeni na to że pójdziemy inną drogą niż tą, która jest prawdziwa i żywa. Jezus jest droga prawdą i życiem i nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przez Niego. Diabeł zrobi wszystko, aby odwrócić nasz wzrok od jedynego Pośrednika.
Diabeł jest nawet zdolny do tego, aby uczynić kilka sztuczek wyglądających na cuda po to tylko aby kolejny święty stanął na drodze miedzy człowiekiem a Bogiem. Ludzie w Polsce są zagubieni i będą się modlić do człowieka(lub przez człowieka bądź za pośrednictwem człowieka). Tylko Jezus jest Bogiem i człowiekiem i tylko on ma atrybut wszechobecności. Żaden święty nie może wysłuchiwać kilku tysięcy czy milionów modlitw na raz, natomiast dla Wszechwładnego to nie jest problem. Ponadto czy idąc do nieba nie idziemy, aby znaleźć się w odpocznieniu Bożym, a jakim odpocznieniem jest wysłuchiwanie milionów modlitw, skarg, narzekań, próśb. Kto uważa za nagrodę trwające setki czy tysiące lat nieustanne wsłuchiwanie się w żale i ludzkie problemy pełne brudu i grzechu. Ludzie tworzą sobie świętych a później zarabiają na nich sprzedając figurki i obrazy z wizerunkiem tychże. A święci pewnie się rzeczywiście smucą, że wzrok ludzi kierowany jest na nich zamiast na wiecznego i pełnego mocy Boga. Pismo Święte uczy mnie, że to, aby Bóg usłyszał człowieka to serce skruszone i złamane a nie ludzki pośrednik.
Niech Pan Jezus Chrystus błogosławi wszystkich, którzy przez Niego idą w otwarte ramiona Ojca Niebieskiego.

czwartek, 6 marca 2008

nowy post


Otwierając bloggera przed moimi oczyma pojawił sie miedzy innymi napis: "nowy post". Nie zrobiło by to na mnie wrażenia gdyby nie fakt, że o poście rozmyślam i post "uprawiam". Dziś rano skończyłem dwudniowy post. Nie jestem dojrzałym chrześcijaninem wiec jeszcze nie wiele wiem o duchowej rzeczywistości, ale z całą pewnością mogą stwierdzić, że czas przed Bogiem w modlitwie i poście otwiera oczy na duchowy świat.
Kilka słów o formie postu. Uważam za nieporozumienie piątkowy post gdzie człowiek odmawia sobie tylko mięsa. Czy tak pościł Mistrz, czy tak pościli prorocy? Gdyby któryś ze Starotestamentowych proroków po wezwaniu do postu ludu Bożego, zobaczył ich opychających się rybą i serami chyba by oniemiał z wrażenia. Ci, o których czytam na kartach Pisma Świętego w czasie postu przywdziewali postawę pokuty i całkowicie wstrzymywali sie od pokarmu. Pamiętam kolegę(był całkiem religijny) kiedy jednego razu w Wielki Piątek odmówił sobie mięsa i był nawet dumny z tego. Pamiętam również inny przykład religijnego człowieka. Będąc w Londynie do mojej koleżanki zadzwonił jej znajomy. Człowiek ten był muzułmaninem. Zaproponował mojej koleżance porcje amfetaminy tłumacząc się, że jest ramadan i Allah zabronił mu spożywania alkoholu więc będzie brał amfe. To jest postawa ludzi religijnych. Nie jestem przeciwnikiem odmawiania sobie w czasie postu telewizji, internetu, czy innych rzeczy, ale chyba powinno sie jasno stawiać sprawę, aby ludzie wiedzieli, że post to jest postawa pokuty i szukania relacji ze swoim Bogiem. A biblijnemu postowi(chyba tak sie odmienia ten rzeczownik) towarzyszy całkowite wstrzymywanie sie od jedzenia. Można nie jeść mięsa można nie jeść nic a jeśli Twoje serce będzie z dala od Boga, twój post jest nic nie warty. Człowiek wstrzymujący się od jedzenia poznaje swoją pozycję przed Bogiem, staje się bardziej wrażliwy na to co Bóg chce zakomunikować. Dzień bez jedzenia pozwala dostrzec własną słabość, pozwala stać się bardziej wrażliwy na potrzeby bliźnich. Drugi dzień bez jedzenia jeszcze bardziej uświadamia człowiekowi, że jest mały i przemijający a jedynie Bóg jest wielki i wieczny. Nie piszę, aby się chwalić, zresztą i tak tylko jedna osoba wie kim jest autor tego postu:-). Ponadto znam ludzi którzy poszczą zupełnie bez jedzenia o samej wodzie po 20 dni i więcej. Ktoś mógłby powiedzieć, że to szaleństwo. A ja powiem, że Bóg docenia takich "szaleńców" i objawia się im. Post to szczególna forma umartwiania ciała. Bóg wzywa do postu. Jezus doskonale znał znaczenie postu. On przed rozpoczęciem służby pościł 40 dni i nocy a później mówił, że istnieje rodzaj demonów, które można zwalczyć jedynie modląc się i poszcząc. Dla kogoś może się to wydać dziwne, ale ja wiem, że jednym z narzędzi do kształtowania ludzkiego charakteru jest post. Jeśli nie jesteś gotowy wstrzymać się od pokarmów dla swojego Boga, podkreślam - Boga - to zastanów się nad swoją miłością do Niego. On wymaga posłuszeństwa a Jego Słowo zachęca nas do praktykowania tej formy relacji z Nim. Również i ja zachęcam gwarantując, że post i modlitwa będą owocowały głębszym poznaniem Jego woli a czy to nie powinno być dla nas ważne. Jezus zawsze był gotowy pełnić wolę Ojca. Czy znasz wolę swojego Niebieskiego Ojca? Jeśli nie jesteś przekonany namawiam, aby prosić, szukać, kołatać.
Niech Pan Jezus Chrystus błogosławi każdego czytelnika.

wtorek, 26 lutego 2008

Wyrzeczenie

Każdego dnia człowiek stoi przed wyborami. Od samego rana musimy wybierac w co się ubrać, co zjeść na śniadanie, iść do pracy czy może jechać itd. Decyzje mogą być trafne bądź nie, konsekwencje wyboru poważne lub mniej. Wyborów dokonywanych przez człowieka jest niezliczona ilość, nie wszystkie mają szczególne znaczenie, bo mało ważne jest czy użyje tej pasty do zębów czy innej. Jednak przed człowiekiem stoi jeden najważniejszy wybór dotyczący całego jego życia. Wybór ten dotyczy życia i śmierci. Człowiek nie rodzi się chrześcijaninem! Nie rodzice decydują o tym czy będę naśladowcą Chrystusa. Nie chrzest mnie czyni zbawionym, ale świadoma decyzja oddania swojego życia Jezusowi Chrystusowi. Decyzja o poważnych konsekwencjach, skutkiem której człowiek wybiera życie wieczne bądź śmierć w oddaleniu od Boga. Decyzja związana z wielką nagrodą, ale i wielkim poświęceniem. Wiem co znaczy kroczenie za Bogiem w czystości i poświęceniu. Wiem co to znaczy rezygnacja z przyjemności dla dobra Bożego Królestwa. Wybrałem drogę za Jezusem i wiem, że krzyż nieść muszę. Czy jednak jest mi z tego powodu ciężko. Szczerze przyznaję, że czasami tak i byłbym hipokrytą gdybym stwierdził inaczej. Jednak nie żałuję ani chwili spędzonej na nowej drodze życia. Przede mną stoją wybory dotyczące moich relacji z Panem. Niedawno zdecydowałem, że nie będę pił alkoholu, by w ten sposób zapobiec ograbianiu się z godności, którą posiada istota stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Decyzja o tym wyrzeczeniu niesie konsekwencje szczególnie w polskiej rzeczywistości, gdzie większość mojej rodziny i znajomych do spotkań potrzebuje odpowiednich trunków. Czy żałuje? ani chwili jeszcze nie żałowałem tej decyzji! Ostatnio również postanowiłem wykasować wszystkie pirackie programy, gry, filmy, muzykę. Czy żałuję? ani chwili jeszcze nie żałowałem a czas poświęcony na korzystanie z tych "przyjemności" poświęcam na relacje z moim Bogiem. Bardzo się cieszę, że te wyrzeczenia choć z pozoru trudne przynoszą mi tyle radości i spokoju. Bóg zna ludzkie słabości i wie ile człowieka kosztuje wyrzeczenie się pewnych rzeczy, ale On zapewnia w swoim Słowie, że Jego jarzmo jest dla nas lekkie i przyjemne. Doświadczam tego codziennie. Im więcej z siebie powierzam Jezusowi tym bardziej szczęśliwym staję się człowiekiem.

KOCHAM CIĘ JEZU!!!

niedziela, 24 lutego 2008

Czasem z powodu własnych błędów czuje sie zagubiony. Stawiam kroki na drodze życia nieśmiało. Nie chce popełnić znowu głupstwa. Idę już coraz pewniej i śmielej, w końcu prawie biegnę i... leżę. bolało! Podnoszę się i ta sama historia, jednak tym razem ostrożniej. Badam teren, przyglądam się wypatrując niebezpieczeństw i gdy wydaje się, że jest już bezpiecznie - upadam z powodu braku czujności. Tak wygląda moje życie.Wstaję i idę a za chwilę upadam, robię coś głupiego. Zwariował bym chyba gdyby nie pewność, że nad tymi moimi poczynaniami czuwa ktoś większy ode mnie. Świadomość, że jest ktoś kto nieustannie gotowy jest, aby mi przebaczyć i pomóc wstać nie pozwala mi być obojętnym wobec Niego. Wiem, że On jest moim "cieniem" przy mym boku prawym, że kiedy ja jestem zatwardziały on spogląda na mnie okiem łaskawym. I już nie chcę stąpać po omacku wolę raczej wpatrywać się w Niego i iść śladem tego, który własną krwią wyznaczył mi drogę, abym więcej nie błądził. Wiem, że kiedy naśladuję mojego Mistrza na pewno się nie zgubię. Chcę nieustannie spoglądać w Jego stronę, by upewniać się, że naśladuję Go należycie. Jezus Chrystus moim Panem, a moim szczęściem jest być blisko Boga.

niedziela, 27 stycznia 2008


Każdego dnia zastanawiam się co jest ważne. Ludzie dają wiele wzorców zachowania i hierarchii wartości . Zagubić się można w poszukiwaniu właściwej drogi. W tłumie autorytetów znajduje się wielu guru krzyczących: "Patrzcie na mnie, znalazłem drogę !". O całe szczęście dla mnie, że jest ten jeden i jedyny, który sam o sobie mówi: "Ja jestem droga, prawda i życie". On o nieprzyjaciołach - do których sam należałem - mówi, że są podnóżkiem stóp Jego, natomiast ten sam wielki i potężny Bóg tych, którzy postanowili pójść za Nim nazywa: "przyjaciółmi". Jezus jest moim przyjacielem, jakie to wspaniałe i niezwykłe przeświadczenie. Wieczny Bóg tak bardzo mnie umiłował, że przyszedł na ziemie i oddał swoje życie za mnie. A ja po drodze prawdy kroczę wytrwale do życia wiecznego. Co jest ważne? Dla mnie ważne jest, aby każdego dnia ze wzrokiem skierowanym "ku górze" i sercem pokornym czynić to co miłe jest dla mojego Pana.