wtorek, 9 marca 2010

Najtrudniej!

Najtrudniej jest przyznać się do własnych błędów i niedoskonałości. W ostatni czasie wołam do Boga słowami psalmu 139: Badaj mnie Boże i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz czy nie chodzę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną. Proszę Boga, by światłem swoim oświetlił każdy zakamarek mojego serca. Jednak gdy On już to robi, to czuję się bardzo zawstydzony. Wczoraj był Dzień Kobiet. Pracowałem do 19.00 i gdy zakończyłem pracę na złamanie karku pędziłem by zdążyć do kwiaciarni. Uradowany, że udało mi się nabyć kwiaty zadzwoniłem do narzeczonej chcąc poinformować ją, że za chwilę będę po nią, by razem udać się do restauracji na kolację. Tymczasem w słuchawce usłyszałem, że moja narzeczona razem z kuzynką świętuje Dzień Kobiet i nie ma dla mnie teraz czasu. Krew napłynęła mi do głowy, gardło ścisnęło mi w niemocy, a nieposkromiony język niemal z całą gwałtownością próbował wylać potok słów furiata, któremu coś nie poszło po myśli. Dzięki Bogu "ugryzłem się w język" i chwile później zadzwoniłem jeszcze raz, by dowiedzieć się kiedy moja ukochana będzie miała czas dla mnie. To doświadczenie pokazało mi jak wiele w moim sercu jest jeszcze miłości do siebie samego. Chcąc sprawić przyjemność ukochanej, podświadomie oczekiwałem "zapłaty". Miałem nadzieje, że już za chwilę usłyszę od niej: o jaki jesteś kochany, mój jedyny mężczyzna... co było by niewątpliwie pewnego rodzaju gratyfikacją dla mojej dumy. Dzięki jednak Bogu, że w takich doświadczeniach jest blisko i poucza cierpliwie i z troską wskazując chropowatości charakteru. Dlatego dalej wołać będę: badaj mnie Boże i poznaj me serce...

Brak komentarzy: