piątek, 24 października 2008

Teoterapia

Celowo użyłem tego neologizmu w tytule, aby wyrazić wnioski do których doszedłem dziś koncentrując się na Bogu. Przeżywam okres w swoim życiu, gdy sam zastanawiam się czy nie potrzebuje terapii. Męczy mnie to, że nie wiedzę u siebie cnót, którymi powinien charakteryzować się chrześcijanin tzn. miłości do bliźniego, samo poświęcenia, wyrzeczenia itd. Dziś od samego rana swoje kroki skierowałem w kierunku Boga .W studium Jego Słowa znalazłem pocieszenie i zachętę do brania swojego ciężaru. Relacja ze Świętym Ojcem powoduje, że chce się żyć i cieszyć tą jedyną w swoim rodzaju społecznością z niewidzialnym Bogiem jaką jest modlitwa i lektura Jego Pism Świętych. Bardzo pomocnym dla mnie okazał się też tekst pewnej świeżo zakupionej książki. Jej tytuł brzmi: "Charles i Pryscilla Studd. Żadna ofiara zbyt wielka". Jest to opowieść o metamorfozie jakiej dozanł młody, niezwykle bogaty student z Cambrideg. Człowiek ten zrezygnował ze swojego bogactwa i pozycji społecznej, aby poświęcić się ewangelizowaniu chińczyków na terytorim północnych Chin. Bardzo pouczająca i godna poleceniu lektura ukazująca chart ducha i miłość do Boga, któymi powinniśmy charakteryzować się my wszyscy, którzy nazywamy się chrześcijanami.
Obfity w duchowe doznania poranek jest naprawde terapeutyczny dla zmęczonego sobą samym człowieka. Jezus wiedział co mówi, gdy dał pouczenie: "przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście zmęczeni i spracowani a dam wam odpocznienie"...

Brak komentarzy: