wtorek, 22 kwietnia 2008

upadek

W życiu różnie bywa... Ostatni czas, który przeżywałem w wyjątkowej komunii z Bogiem spowodował, że czułem się prawie jak w niebie. Myślałem, że dotykam skraju tronu Bożego. Wyjątkowy czas wyjątkowych modlitw, postu - po prostu radykalny zwrot w mojej pobożności. Grzechu u siebie nie widziałem i żyłem w poczuciu świętości i czystości a jednocześnie w uniżeniu i zupełnej zależności o Absolutnego Króla. Nie liczyło się to kim jestem, liczył się natomiast wielki i cudowny Bóg. Chciałem mówić o Nim i zapomnieć o sobie. Byłem z przyjaciółmi w domu starców by opowiadać o Jezusie i doznałem wielkiej radości dzieląc się Dobrą Nowiną o zbawieniu. Niestety okres ten nie trwał długo i od wczoraj trudno mi się pozbierać. Upadłem a mawiają, że im wyżej zajdziesz, tym upadek bardziej boli. Rzecz jest zdawało by się zwykła, codzienna, która przydarza się wielu młodym ludziom (szczególnie mężczyzną). Każdy potrzebuje zaspokoić potrzeby... kiedy się jest kawalerem trzeba sobie radzić samemu. Można to starać się zracjonalizować i na swoją obronę przytoczyć zdanie wielu specjalistów z dziedziny seksuologii. Jednak źródłem mojej moralności nie jest człowiek lecz Bóg. Dlatego ważniejsze jest to co mówi Pismo Święte niż podręcznik do psychologii. Bóg jest święty i brzydzi się każdym grzechem, dlatego czuję się fatalnie wiedząc, że zasmuciłem mojego Ojca. Świadomość dobrowolnego wystąpienia przeciw woli Ojca - mimo naturalnych potrzeb - powoduje, że trudno mi zwrócić się do Niego. Wiem, że po raz kolejny Go zawiodłem, a co najgorsze czuje ogromną siłę ciążącą w stronę cielesności. Z jednej strony chce wracać do relacji z Mistrzem, a z drugiej doznania zmysłowe powodują, że chcę wciągnąć w swój upadek drugą osobę. Grzech rodzi grzech, a ten rodzi śmierć - jest to stara prawda mówiąca o progresywności popadania w jarzmo grzechu. Jedynym dla mnie ratunkiem jest zwrócić się do Boga i "pod krzyżem" Jezusa Chrystusa przeprosić za kolejny wyraz buntu. Mam nadzieje, że nie nadwyrężyłem cierpliwości mojego Taty i Przyjaciela. Wiem, że nie jestem w stanie setką dobrych uczynków zmazać swojej winy. Wiem, że może to uczynić tylko krew Chrystusa, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak prosić o wybaczenie i starać się więcej nie popełnić wyrządzonych głupstw.

Brak komentarzy: