sobota, 1 listopada 2008

Sztorm


Służyłem w Marynarce Wojennej RP. Niestety nie udało mi się trafić na jednostkę pływającą. Przez okres służby staliśmy w porcie. Nie mniej jednak miałem okazję nie raz widzieć sztorm. Nie udało mi się doświadczyć skutków sztormu na pełnym morzu, ale wyobraźnia podpowiada mi jak straszliwym musi być widok rozszalałych bałwanów morskich. Wyobrażam sobie okręt miotany falami i przeraźliwą walkę załogi o przetrwanie. Pot na czole, krew na dłoniach a w sercu strach przed żywiołem... Przypomniałem sobie zatrwożonych uczniów Jezusa, błagających Go o pomoc. On wstał i jednym słowem uciszył żywioł. Uświadamiając sobie potęgę Jego mocy nie pozostaje mi nic innego, jak rzucić się na kolana i oddać mu cześć. Ogrom Jego potęgi jest tak mało przez nas chrześcijan doceniany. Onejst ten sam od wieków i na wieki. Wciąż działa w swej mocy i pozostaje mi tylko żałować, że nie zawsze zwracam sie do Niego o pomoc. Gdybym bardziej ufał i wierzył...
"Jezu wierzę, pomóż niedowiarstwu memu..."